niedziela, 20 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 7

        Ciemność... Wszędobylska... Wszechogarniająca... Ciepło... Zna to ciepło, kiedyś poczuła jego słodki smak. Wtedy ją opuściło... Teraz chciała się w nim zatracić...Smakować je jak dojrzałe winogrona... Ten spokój...
         Sollan kolejny dzień czuwał przy nieprzytomnej Iskrze. Minęły już dwa tygodnie, a poprawa nie nastąpiła. Zatroskanym spojrzeniem ogarnął jej wymęczoną twarz. Podkrążone oczy nie poruszały się, jak w normalnym śnie, spierzchnięte usta były nieruchome. Delikatnie potarł opuszkami palców po nienaturalnie chłodnej skórze policzka. Westchnął. Do namiotu weszła Elli z miską wody i świeżymi opatrunkami. Nadeszła pora, by wyruszyć na polowanie. Odsunął dłoń. Zaczął podnosić się z miejsca, jednak w tym samym momencie ręka Iskry kurczowo zacisnęła się na jego nadgarstku.
- Elli ona chyba się budzi...- wyszeptał wzruszony.- Iskro... Iskierko... - przemawiał do niej spokojnym głosem.- Wracaj do nas... Tęsknimy za tobą...
         Iskra szła do źródła ciepła. Przyciągało ją i fascynowało. Otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą zaniepokojoną twarz przyjaciółki i intensywnie wpatrujące się w nią oczy wilka. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że należą do Sollana.
- Gdzie... Co się... Stalo... A ty... Tutaj?- Tysiące pytań kłębiły się w jej głowie.- Kiru...- Ogromna łza spłynęła po jej policzku- Czy on... Naprawdę?- zdołała wyszeptać.
- Kochanie uspokój się.- odparła Elli. Żal i wzruszenie ściskały jej gardło.- Na wszystko przyjdzie pora. A Kiru...- zawiesiła na moment głos- Tak... On nie żyje...
- Wiem... Krzyczałam, żeby wrócił do was... Ale nie posłuchał mnie... Chciał sam dopaść Króla... - próbowała tłumaczyć- I wtedy... To moja wina... Powinnam go chronić...- szloch powstrzymał jej dalsze słowa.
- Iskierko nie obwiniaj się. Sam odłączył się od grupy. Wiedział, co może się wydarzyć...- tłumaczyła Elli.
- Przecież walczyłaś z całych sił. Uratowałaś tyłek Shadowa! Gdyby nie ty to chłopaczek byłby dziś nieco zielony i gnijący!- dorzucił Sollan, po czym opuścił głowę, zamyślił się na chwilę i cicho dodał- Uratowałaś wtedy nas wszystkich...
            Żadne słowa nie mogły przynieść jej ukojenia. Jednakże poczuła ulgę, bo nikomu więcej nic się nie stało. Odwróciła się w stronę namiotu. Potrzebowała snu. On najlepiej leczył jej rany, nie tylko ciała.

sobota, 19 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 6



  Świat zamarł. Czas się zatrzymał. Iskra wiedziała, że już za późno. Na pomoc. Na ratunek. Widziała kły Króla Licz, jak zatapiają się w szyi Kiru. Słyszała chrzęst pękającej skóry i naczyń, chlupot krwi uderzającej o posadzkę. Jej serce zatrzymało się na kilka uderzeń, spowił je lodowaty chłód, który wraz z krwią w jej żyłach zaczął rozchodzić się po całym ciele. Król Licz zawył w geście triumfu. Kolejna fala nieumarłych i ghuli przypuściła atak. Iskra czuła, że przegrywają. Stawką teraz było życie jej przyjaciół. Nie obchodziło jej, co się z nią stanie. W płomiennej aureoli furii ruszyła w stronę Licza, lecz drogę zastąpiły jej ghule. Mogła tylko bezsilnie patrzeć, jak Trupi Król unosi ze sobą martwe ciało Kiru i wnika w ścianę. Ciało Kiru. Jej ukochanego. Jej miłości. Nie czuła już nic z wyjątkiem pustki. Pustki po człowieku, który był dla niej wszystkim. W szoku nie słyszała głosu Ferro nawołującego do wycofania się. Już wszystko było jej obojętne. Jej skóra zapłonęła. Każdy, kto na nią teraz spojrzał, nie wiedział, gdzie są płomienie, a gdzie ona sama. Żywioł brał ją we władanie. Gdzieś w zakamarkach umysłu usłyszała krzyk Elli:
- Walcz z tym!!! Nie poddawaj się!!!
        Nie wiedziała, czy naprawdę usłyszała wołanie przyjaciółki, czy był to tylko wybryk jej otumanionego bólem mózgu. To się już nie liczyło. Liczyła się tylko chęć zemsty.
     Kątem oka dostrzegła, że przyjaciele wycofują się do wyjścia. Zauważyła Sollana przedzierającego się w jej stronę, jednak fale żaru wydobywające się z jej ciała zatrzymały go. Łowczy z przerażeniem patrzył, jak dziewczyna zmienia się w ognistą burzę. Szokiem dla niego był widok jej oczu: pustych i bez wyrazu.
- Firenza inflamarisssss….- wyszeptała Iskra- Pomóż mi….
              Z jej klatki piersiowej wystrzelił jęzor ognia. Spadł na posadzkę i zaczął formować się w kulę. Nieumarli rozstąpili się przed płomieniami, które zaczynały już topić kamienną posadzkę. Z serca ognia wyskoczył jednorożec. Stanął na tylnych kopytach i zarżał dziko. Ściany i sufit krypty zadrżały. Płomienny koń rzucił się w kierunku zombich, które próbowały zaatakować Iskrę. Stratował tych, którzy bezpośrednio stali mu na drodze. Ci, których zaledwie musnął, zapalili się. Przez chwilę krążył dookoła dziewczyny, wreszcie zatrzymał się i ruchem łba zmusił ją, aby wskoczyła mu na grzbiet.
            Wnętrze Iskry przypominało wrzącą lawę. Jej jedynym celem było zrównanie katakumb z ziemią. Nic nie zostanie, nawet kamień na kamieniu. Siedząc bezpiecznie na jednorożcu zamknęła oczy. Jej myśli wypełniała niszcząca pożoga. Pierwszy krąg ognia spopielił znajdujące się najbliżej niej potwory. Kolejne sięgały już ścian i niszczyły wszystko na swojej drodze. Jednorożec zbliżał się do wyjścia, ale Iskra czuła niedosyt. Skupiła się i wystrzeliła olbrzymią kulę ognia, która uderzyła w sufit rozbijając go w miliardy małych odłamków. Rykoszety ognia uderzały w ściany naruszając konstrukcje pomieszczenia. Całość zaczęła drżeć w posadach. Jednorożec prychnął i spokojnym krokiem ruszył ku wyjściu. Za nimi katakumby wydawały swoje ostatnie tchnienie.
         Ferro trzymał Elli w mocnym uścisku. Załamana dziewczyna chciała rzucić się w zejście do korytarza, by ratować Iskrę. Ściany grobowca zatrzęsły się, pojawiły się pęknięcia. Shadow uciekł. Zapłakana kapłanka wołała utraconą przyjaciółkę. Dość straty na dziś! Iskra musi żyć! Musi do niej wrócić. Podłoga zafalowała. Ferro wziął ukochaną na ręce i pośpiesznie wyszli z zapadającego się budynku. W ostatniej chwili. Z bezpiecznego miejsca obserwowali zszokowani, jak ziemia pochłania kryptę wraz z jej mroczną tajemnicą i ich towarzyszką. Po policzkach spłynęły łzy żalu i tęsknoty. Sollan stał za nimi i z kamiennym wyrazem oczu wpatrywał się w ruiny. W przeciwieństwie do przyjaciół Iskry widział, że stracili ją dużo wcześniej. Wciąż pamiętał jej oczy… Puste jak u marionetki, jaką oglądał kiedyś w gospodzie Marii. Jej serce pękło po stracie kochanka. Teraz tym bardziej czuł się jak ostatnia świnia. Nie zdążył jej nawet przeprosić za swoje chamskie zachowanie nad stawem. Teraz już zbyt późno…
                Kłęby dymu nadal unosiły się nad zwaliskiem. Uwagę wszystkich przykuł stukot końskich kopyt, który niósł się ze strony ruin. Elli przetarła załzawione oczy niedowierzając. W ich stronę szedł płonący jednorożec. Niósł na plecach bezwładne ciało.
- Iskra!!!- rozległ się wrzask Elli. Natychmiast podbiegła do zwierzęcia, które zatrzymało się trzy kroki przed nimi. Ciało Iskry bezwładnie zsuwało się z jego grzbietu. Sollan podbiegł i zdążył ją złapać, zanim osunęła się na martwą ziemię. Jednorożec spojrzał w oczy łowcy, po czym odwrócił się i spokojnym krokiem wyszedł poza bramy cmentarza, by rozpłynąć się, zanim ktokolwiek mrugnie okiem.

piątek, 18 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 5

       Nad łąkami unosiła się mgła. W obozowisku nikt już nie spał, trwały gorączkowe przygotowania do wyprawy. Mężczyźni udali się do miejscowego kowala, aby naostrzyć broń. Elli kończyła przygotowywanie śniadania, ale jak nigdy wcześniej brakowało chętnych. Myśli wszystkich zaprzątnięte były tym, co czeka ich w katakumbach.
        Iskra wyszła z namiotu. Jej wzrok był dziś dziki i nieobecny. Może była to wina koszmarów, jakie śniły się jej nad ranem, może była to wina ogólnego rozdrażnienia, jakie panowało w obozie. Przeciągnęła się. W oddali zobaczyła sylwetki wracających z wioski mężczyzn. Na widok najniższej postaci nieprzyjemnie drgnęło jej serce. To Kiru. Wróciło wspomnienie snów. Stali ramię w ramię nad urwiskiem. Rozmawiali. Kiedy jednak odwróciła się w stronę ukochanego zobaczyła, że go nie ma. Pełna najgorszych obaw zbliżyła się do skraju przepaści. Poczuła zawroty głowy. Kiru ostatkiem sił trzymał się kawałka korzenia i w błagalnym geście wyciągał rękę w jej kierunku, prosząc o pomoc. Zrozpaczona dziewczyna, chcąc ratować ukochanego, wystrzeliła z laski ognisty łańcuch, by chłopak wspiął się po nim. Na próżno. Żar łańcucha nie pozwalał Kiru go dotknąć, poparzył jedynie jego ręce. Przerażona Iskra zobaczyła, jak to, co miało uratować jej partnera, stało się przyczyną jego zguby. Ogniwa łańcucha uderzyły mężczyznę w twarz, pozostawiając palące pręgi na jego policzku. W ostatnim przebłysku świadomości dostrzegła, jak Kiru mimo wszystko spróbował go złapać, jednak, gdy oderwał drugą dłoń od korzenia i zbliżył ją do łańcucha, buchnęły kłęby żaru i jej ukochany zaczął spadać. Doskonale pamiętała jego przerażony i zawiedziony wzrok, gdy coraz szybciej pochłaniały go czeluście urwiska.
          Oderwała się od złych wspomnień. To był tylko sen. Mieli zadanie do wykonania.

         Droga do katakumb wydawała się prosta. Zagajnik, w którym pierwotnie mieścił się cmentarz rozrósł się niebotycznie. Po wejściu do lasu wszystkich ogarnęła aura niepokoju, która wzmagała się z każdym ich krokiem.Im bardziej zbliżali się do jego serca, tym bardziej drzewa były powykręcane i skarłowaciałe. Życie zamierało. Robiło się coraz ciszej. Później towarzyszyły im jedynie stojące jeszcze, lecz spróchniałe, pnie i konary. Pod stopami czuli tylko piach i ostre kamienie. W powietrzu unosił się fetor rozkładu i śmierci. Wszystko spowijała wszędobylska, wpychająca się w każdy zakamarek ciała mgła. W oddali zamajaczyła stara, kuta brama, ledwo trzymająca się na zardzewiałych zawiasach. Ferro przez chwilę siłował się z nadgryzionym metalem, wreszcie brama ustąpiła i z przeraźliwym zgrzytem otworzyła przed nimi swe podwoje.
           Znaleźli się na terenie cmentarza. Złowroga cisza dźwięczała im w uszach. Nie czuć było najlżejszego nawet podmuchu wiatru. Mimo to opary mgły lizały powykrzywiane, miejscami pozapadane nagrobki niczym język kochanki spragnionej czułości od swojego dawno nie widzianego pana. Ujrzeli cel wędrówki. Stary grobowiec stał pośrodku cmentarzyska. Dookoła niego powietrze było przejrzyste, tak jakby budynek odpychał od siebie nawet mgłę.
             Iskra zdecydowanym krokiem podeszła do wejścia do krypty. Złapała za klamkę i szarpnęła z całej siły. Stare drzwi ani drgnęły. Spróbowała znowu. Nic. Ze złością kopnęła w zablokowane wrota i odwróciła się do współtowarzyszy:
- Nie wejdziemy. Są zablokowane.
             Elli zbliżyła się do wygasłego świecznika stojącego po lewej stronie od wejścia. Oglądała go z ciekawością, mrucząc pod nosem. 
- Tu są znaki w wymarłym, elfim języku." Jeśli chcesz wstąpić do przedsionka piekieł, poświęć fragment samego siebie...". To nie świecznik, tylko mały ołtarz. Aby wejść do środka, jedno z nas musi "poświęcić fragment samego siebie"... Ofiara z krwi!!! Ten, kto chce walczyć z zaklętym złem, już na początku musi się osłabić...- ostatnie słowa wyszeptała przerażona.
             Iskra podeszła do ołtarzyka. Zza pazuchy wyciągnęła krótki nożyk.
- Nie!!!- krzyknęła Elli- Nie rób tego!!!
- To jedyny sposób.- odparła, szybkim ruchem nacinając żyły na nadgarstku. Zacisnęła dłoń w pięść i przytrzymała ją nad świecznikiem. Pierwsze krople krwi spadły na palenisko. Buchnął zimny, niebieski płomień. Przeraźliwy zgrzyt rozsuwających się powoli drzwi świadczył o tym, że ofiara była właściwa. Iskra trzymała krwawiący nadgarstek tak długo, dopóki wrota nie były otwarte na oścież. Elli podała jej czysty kawałek płótna.
- Owiń ranę. wyszeptała drżącym głosem.
           Po wejściu do środka od razu skierowali się do grobowca stojącego po prawej. Gdy Kiru i Ferro zsunęli ciężką, rzeźbioną płytę z wnętrza uderzyła w nich fala smrodu przypominającego gnijące mięso i siarkę. Shadow zwymiotował w kącie krypty. Odór rozszedł się po pomieszczeniu. Kiedy jego siła osłabła na tyle, by móc w miarę normalnie oddychać, postanowili zejść do podziemi.
            Strome schody nie dawały zbyt wiele miejsca na pewne oparcie stopy. Posuwali się wolno, w milczeniu. Schodząc z ostatnich stopni znaleźli się niezbyt szerokim korytarzu. Na jego końcu dostrzegli szerokie, dębowe drzwi pokryte tym samym rodzajem pisma, jaki wcześniej widzieli na świeczniku. W kącie przy przejściu siedział rozkładający się zombie. Szmaty, które miał na sobie, w wielu miejscach były zetlałe i porwane ukazując gnijącą, pozieleniałą skórę. Na ramieniu widać było starą, jątrzącą się ranę, z której leniwie sączyły się krople śmierdzącej ropy. Jednak najbardziej odrażający był fakt, ze właśnie pożywiał się wciąż żyjącym szczurem. Shadow pozieleniał na twarzy, znów robiło mu się niedobrze.
          Stwór skończył swój posiłek. Odrzucając truchło w przeciwległy kąt korytarza zauważył przybyłych. Dudniący ryk wściekłości wydobył się z jego gnijących trzewi. Zerwał się ze swojego miejsca. Skłębione, białe robaki wypadły przez ziejącą w jego brzuchu dziurę i rozsypały się po podłodze. Kilka larw nadal drążyło wypływające z rozcięcia wnętrzności. Shadow nie wytrzymał i znów dał upust swoim odczuciom brudząc przy tym trzewiki Elli i swoje.
- Ugh...- wymruczała zdegustowana.
         Kiru wyciągnął miecz z pochwy i stanął w gotowości bojowej. Shadow uczynił to samo, jednak z powodu torsji nie potrafił pewnie utrzymać się na nogach. Elli cofnęła się.
- Dawać go tu!- zakrzyknął Ferro.
           Zaropiałe, jarzące się zółtym blaskiem ślepia patrzyły na nich wyzywająco. Ferro rzucił się do ataku powalając umarlaka ciosem z tarczy. Kiru zamachnął się mieczem, jednak przed nim pojawiła się Iskra rzucając w kierunku trupa kulę ognia. Trafiła bezbłędnie. Czaszka celu eksplodowała, ochlapując będących w pobliżu mężczyzn kawałkami zielonkawej, śmierdzącej flegmy. Ferro otarł glut z czoła i oczu. Iskra odwróciła się wściekła do towarzyszy:
- Nie mamy czasu na zabawę.- zbeształa ich. Zbliżając się do przejścia zmiażdżyła podeszwą gałkę oczną nieumarłego.
- Co się gapisz?- fuknęła.
         Zgromadzili się przed drzwiami. Elli próbowała odcyfrować starożytne inskrypcje, jednak przychodziło jej to z wielkim trudem. Spora część napisów była zniszczona i poryta, jakby ktoś próbując się ratować darł drewno paznokciami. Zapewne był to człowiek, który później stał się zombim strzegącym wejścia. Iskra postanowiła rozwiązać ten problem w sposób łopatologiczny. Ognista kula wystrzelona z dużą szybkością wyrwała drzwi wraz z kawałkami futryny i wpadła do sporego pomieszczenia.
          Iskra weszła do sali. Złość mieszała się z goryczą. Sala była pusta, nie licząc złotego ołtarza na środku i połamanego krzesła w kącie. Zaczęła wraz z przyjaciółmi oglądać pomieszczenie. Na podłodze w centralnej części sali ktoś narysował okrąg, w środku zaś pentagram. Nie mogli pomylić miejsca, to było tutaj. Tylko dlaczego jest tak pusto i cicho?
- Hej! Spójrzcie, co znalazłem!- zawołał Shadow. 
          Spod kawałków połamanego mebla wyciągnął dziwny, owalny przedmiot. Była kremowo- czerwony, w blasku pochodni mienił się odcieniami różu i błękitu. Zupełnie jak macica perłowa. Powierzchnia poorana była żyłami, w których nadal tętniła życiodajna krew.
- Jak sądzicie? Co to jest?- zapytał.
- To jajo smoka. Przedmiot bezwartościowy. Handel i hodowla są zabronione od jakichś dwóch dekad przez Kodeks.- wyjaśniła Elli.
- Eee tam- odparł zniesmaczony Shadow- Liczyłem na coś bardziej wartościowego.- polożył je jednak przy wyjściu.
             Powietrze nagle zrobiło się gęste jak zupa. Usłyszeli niepokojący chrzęst na korytarzu. Coś ciągnęło jakiś materiał po posadzce korytarza i zbliżało się w ich kierunku.
- Tssssuraaaa Liarrrr.... Hassssszzz ssssekummmm...- ktoś szeptał w nieznanym im języku.
            Zbili się w gromadę przed ołtarzem. W samą porę, aby ujrzeć jak do sali wkroczył dawny kapłan kultu a teraz Król Licz. Za nim kłębiła się sfora wygłodniałych nieumarłych. Król Nieumarłych wyciągnął szkieletową dłoń w kierunku najemników i zaczął przeciągle syczeć.Armia nocnych stworzeń rozpoczęła natarcie. Kiru i Ferro stanęli przed dziewczynami. Iskra wyciągnęła zza swoich pleców Shadowa, który w obliczu siły wroga znów próbował się za nią schować. Zdenerwowana kopnęła go w pośladki i ustawiła w rzędzie przed sobą.
- Jeśli uciekniesz to dorwę cię i spalę.- wysyczała mu wprost do ucha- Nikt nie kazał ci tu przychodzić, ale skoro jesteś to zachowuj się jak mężczyzna...
          Kiru walczył zawzięcie. Ożywione zwłoki padały gęsto pod siłą jego ostrza. Chciał jak najprędzej utorować sobie drogę do Króla Licz.
- Zostaw Króla! Trzeba oczyścić salę!- zawołał Ferro, w międzyczasie odcinając rozkładającą się głowę jednego przeciwnika i ramię kolejnego.
- Wiem, wiem!- krzyknął Kiru.
              Shadow machał mieczem jak opętany. Niszczył wroga nie tyle precyzją ciosów, jaką zawsze się chwalił, ale ich częstotliwością. Elli pilnowała, by nikt nie został ranny.
- Idę na prawo!- krzyknęła Iskra zmęczona wymuszoną bezradnością i nim ktokolwiek zdążył zaprotestować przywołała podążający ogień, by torował jej drogę. Zombie, które się od niego zapalały, wyły przeciągle w agonii. Hałas i wrzawa ogłuszały najemników. Iskra zdana była tylko na siebie. Wiedziała, że w razie kłopotów nikt jej nie usłyszy. Po dotarciu do upatrzonego kąta zajęła się masowym niszczeniem potworów. Dookoła siebie stworzyła krąg intensywnego ognia na tyle silny, by trzymał przeciwników z daleka. Sama zaś używając kul ognia wysyłała umęczone dusze tam gdzie ich miejsce..
             Potwory stojące pośrodku sali zaczęły padać. Iskra usłyszała świst strzał. Do sali wkroczył Sollan, ciągle mierząc do wrogów.
- Zrób miejsce!- ryknął, nie przerywając ostrzału.
             Dziewczyna zrobiła przerwę w ogniu. Strzelec znalazł się tuż przy niej.
- Skąd się tu wziąłeś?- zapytała.
- Od dawna chciałem tu zajrzeć. Dobrze, że się wstrzymałem...- odparł powalając ghula celnym strzałem w oko- A teraz...- kolejna salwa ściągnęła nieumarłego z pleców Shadowa- Usłyszałem straszny hałas i byłem ciekaw, kto przyszedł tu się zabawić...- potrójna strzała zdjęła krążącego nad nimi wampira. Iskra wysłała mu dodatkowo kulkę, która dokończyła dzieła- I postanowiłem się przyłączyć- dodał z rozbrajającym uśmiechem.- Chyba nie masz nic przeciwko, co?- zapytał, puszczając do niej oczko.
- Na twoją odpowiedzialność.- rzekła Iskra.
            Król Licz z rosnącym zdenerwowaniem obserwował walkę. Jego horda przegrywała starcie
- Tsssssura Liarrrr rassszzz horen! Tsssura Liarrr eressssszzzz hati!- zawył przeciągle i wniknął w ścianę.
            Iskra rozejrzała się po sali. Elli, Ferro i Shadow stłoczeni byli przy ołtarzu, jednak radzili sobie całkiem nieźle. Kiru dobił się do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał Król Zmarłych.
- Kiru wróć do reszty!- rozdarła się Iskra.- Kiru!!!- powtórzyła, lecz on jej nie słuchał. Rozglądał się po sali, chcąc jako pierwszy dorwać Trupiego Króla. Iskra ujrzała, jak poszukiwany zmaterializował się za plecami jej ukochanego.
-Kiru!!! Nie!!!- krzyczała na próżno. Król Licz owinął swe gnijące ramiona dookoła Kiru.

czwartek, 17 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 4

         - Gdzie ona jest? Już prawie południe a jej ciągle nie ma.- denerwowała się Elli.
- Przecież wiesz, że ona ma swoje ścieżki. Nie pierwszy raz znika.- uspokajał ją Kiru.
- Coś jest nie tak, czuję to. A jeśli straciła kontrolę nad żywiołem? Co wtedy?- martwiła się ciągle. Słowa Kiru nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
- Spokojnie, zaraz się pojawi... Ooo, nie mówiłem? Cześć kochanie!- Kiru zawołał do Iskry, która wpadła do obozu jak burza. Zaraz też zniknęła w namiocie.
- A nie mówiłam, że coś się stało? Widziałeś, w jakim stanie wróciła? Idź do niej!- Elli poganiała Kiru.
        Iskra wyszła z namiotu. Twarz miała spuchniętą od płaczu. Przysiadła się do przyjaciół przy ognisku.
- Jak ci poszedł trening?- zagaiła Elli.
- Dobrze, dziękuję. A wam jak szło?
- Dobrze kochanie. Jeśli jesteś gotowa, to możemy jutro rano ruszyć do katakumb.
- Okay.
- Czy coś się stało?- w głosie przyjaciółki słychać było szczerą troskę.
- Nie... Udało mi się wezwać opiekuna ognia, ale potem byłam tak zmęczona, że zasnęłam na polanie. Gdy się obudziłam, był już ranek. Spotkałam wędrownego handlarza, od którego kupiłam nowe ubranie, bo stare było zbyt spalone. Umyłam się w stawie i wróciłam do was.
- Dlaczego byłaś taka zapłakana?
- Bo ludzie bywają okrutni... Bezlitośni dla siebie nawzajem... Ten wędrowny handlarz chciał, żebym zapłaciła mu w naturze i zaczął się do mnie dobierać. Na szczęście dla mnie przechodził tamtędy łowca, który mi pomógł, bo byłam zbyt zmęczona, by samej się bronić.
- Kochanie, nic ci się nie stało? Nie zrobił ci krzywdy? Więc dobrze czułam, że coś jest nie tak.- matkowała Elli.
- Naprawdę nic mi nie jest i myślę, że powinniśmy skupić się na zadaniu.- Iskra ucięła rozmowę i wstała.
- Dokąd znowu idziesz?- zapytał Kiru.
- Dalej trenować.-odparła zmęczonym głosem.
- Może odpoczniesz trochę? Ćwiczyłaś całą noc...- próbował ją przekonać.
- Odpocznę po odebraniu zapłaty za wampira.
- Jak chcesz....
         Iskra wzięła swoją laskę i ruszyła w to samo miejsce, co wczoraj. Tym razem jej myśli dalekie były od treningu. Weszła na środek polany i stanęła jak wryta. Prawie cała trawa była wypalona. Pośród popiołów walały się fragmenty pokruszonej skały i nadwęglone kawałki drewna. Faktycznie wczoraj ją poniosło. Na przyszłość powinna bardziej uważać. Znalazła kawałek zielonej trawy. Postanowiła na chwilę przysiąść na nim, by spokojnie pomyśleć o tym, co się stało. Była kompletnie zdezorientowana. Kochała Kiru, była mu całkowicie oddana, ale ten pocałunek... Drżącymi dłońmi dotknęła ust... To było coś zupełnie innego... To był jej pierwszy pocałunek, bo mimo, iż dzieliła namiot z Kiru i była jego partnerką, to jednak za każdym razem, gdy próbował się do niej zbliżyć, na jej skórze pojawiały się języki ognia, które bardzo dotkliwie go parzyły. Przy Sollanie wszystko było takie naturalne, czuła się zwykłą dziewczyną. Nie było płomieni, które sprawiłyby mu ból. Z drugiej strony jeszcze nikt jej tak nie upokorzył...
     Przerwała swoje smętne rozważania. I tak nie miały sensu. Nic jej nie dawały, oprócz zakłopotania i wstydu. Rozejrzała się dookoła. Zapadał zmierzch. Pora wracać do przyjaciół i wypocząć. Jutro o świcie ruszają.
         W obozie trwały przygotowania do wyprawy. Elli skończyła warzyć eliksiry, pakowała małe fiolki z kolorowymi substancjami do podręcznego plecaka. Ferro kręcił się po obozie, co jakiś czas rzucając zaklęcia tarczy na współtowarzyszy. Kiru z Shadowem sprawdzali swoje zbroje, czy nie ma w nich pęknięć i wgnieceń. 
- Ferro!!!- krzyknęła Iskra. Kula ognia wystrzelona przez dziewczynę odbiła się od ochronnej tarczy i poszybowała w niebo, gdzie rozbiła się na snopy iskier i płomieni.
- Świetnie! Oby tak dalej.- pochwaliła go zadowolona z jego refleksu.- Ja już pójdę się położyć. Jestem bardzo zmęczona, a jutro czeka nas emocjonujący dzień. - dodała znużonym głosem.- Tylko nie siedźcie zbyt długo.
- Nie ma problemu.- odparł Kiru- Zaraz do ciebie dołączę.
           Iskra uśmiechnęła się w odpowiedzi. Poszła do namiotu. Śpiwór z wilczej skóry wyglądał zachęcająco. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo była wycieńczona, ale widok jej posłania zrobił swoje. Powieki zaczęły jej ciążyć, raz po raz ziewała. Szybko więc zrzuciła ubrania i, pozostając w samej szatce, wślizgnęła się w skóry. Zaraz też zapadła w kojący sen. Nie usłyszała nawet, jak chwilę później Kiru położył się na swoim miejscu, nie poczuła, jak oparł swoje ramię na jej przykrytym biodrze. Spała.

Pani Kłamstwa cz. 3

         Drwa w ognisku dogasały. Sollan dorzucił jeszcze kilka szczap. Przyglądał się nieznajomej dziewczynie, jak spokojnie spała okryta niedźwiedzimi skórami. Cienie przesuwały się po jej osmalonej skórze. Jej usta rozchyliły się lekko, spomiędzy warg wydobyło się delikatne westchnienie. Sollan drgnął. Wydawało mu się, że za chwilę nieznajoma zniknie wraz z pierwszymi promieniami słońca, które zaczynały zaglądać do jaskini. Dostrzegł jej nagie ramię, które wysunęło się spod futra. Wstał i powoli okrył wystający fragment ciała. Całą noc czuwał przy niej, słyszał też, jak wołała kogoś przez sen. Poczuł ukłucie w sercu. Dlaczego nie szukał jej? Skoro był dla niej tak ważny, że wzywała go, to dlaczego nie zauważył jej zniknięcia? Ciężkie myśli błąkały się po zakamarkach jego umysłu. Opędzał się od nich, jak od natrętnych much. 
         Iskra budziła się. Było jej tak dobrze. Tak ciepło i spokojnie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak się czuła. Ułożyła się na brzuchu i chłonęła to cudowne uczucie, jakie nieczęsto dane jej było zaznać. Próbowała przypomnieć sobie wczorajszy dzień, jednak przychodziło jej to z trudem. Coś dużego i ciężkiego ułożyło się w jej nogach. To było miękkie i ciepłe. Zaczęło wodzić mokrym nosem po wysuniętej spod przykrycia łydce i intensywnie lizać po odsłoniętej skórze. Otworzyła oczy. Ujrzała olbrzymiego srebrnego wilka, który patrzył teraz w jej oczy. Wystraszyła się. Zerwała się z posłania i wtuliła plecami w skalną ścianę.
- Nie bój się, on nie zrobi ci krzywdy.- usłyszała czyjś głos, lecz nigdzie nie dostrzegała jego właściciela. 
         Nie miała laski. Przerażona rozglądała się dookoła, wreszcie dostrzegła ją opartą o przeciwległą ścianę jaskini, jednak wilk stał jej na drodze. Stał i wpatrywał się w nią. 
- Otsan!!!- zwierzę spojrzało w kierunku wejścia do jaskini i wolnym krokiem podążyło w jego stronę.
           Iskra czuła, jak łomocze jej serce. Nie wiedziała, skąd się tutaj wzięła ani co ją czeka. Bała się. Nigdzie nie słyszała głosów swoich przyjaciół. Zaczęła dyskretnie posuwać się wzdłuż ściany w stronę laski, gdy do jaskini wkroczył łowca. Wysoki mężczyzna zasłonił swoją sylwetką jej jedyną drogę ucieczki. Dziewczyna wrzasnęła, ile sił w płucach. 
- Po co się tak wydzierasz? Nikt ci tutaj nie zrobi krzywdy!- Sollan próbował ją uciszyć.
- Co ja tu robię? I kim ty jesteś?- zapytała obcego drżącym głosem.
- Jestem Sollan- strzelec, najemnik, czasem rycerz gościńca- puścił jej oczko.- A Otsana już poznałaś.- na dźwięk swojego imienia wilk natychmiast podszedł do swojego pana i usiadł przy jego nodze.- Znalazłem cię wczoraj na polanie niedaleko mojej jaskini, leżałaś nieprzytomna. Swoją drogą dziwne, że nikt cię nie szukał. Jesteś sierotą?
- No chyba ty!!!- odburknęła Iskra. Teraz, kiedy strach minął poczuła, jak wzbiera w niej fala wściekłości.-Jesteś łowcą, tak? Nie mam zamiaru być twoją zwierzyną! A teraz, jeśli pozwolisz, wezmę moją laskę i wrócę do przyjaciół, bo na pewno się martwią i mnie szukają.
- Nie ma problemu. Ale może najpierw się ubierzesz i wykąpiesz?- Sollan z szelmowskim uśmiechem spojrzał na jej dość mocno odsłonięty biust. Iskra podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem i zamarła. Skoczyła szybko do posłania i wyciągnęła jeden z mniejszych kawałków skóry, po czym natychmiast się nim owinęła.
- Ty świnio!!! Wykorzystałeś mnie, gdy byłam nieprzytomna!!! Odpłacę ci się!
- Hola! Panienko spokojnie! Nikt tu nikogo nie wykorzystał. Wczoraj wieczorem stałaś w płomieniach, gdy rzucałaś zaklęcia. Potem pojawił się ten jednorożec i skubał twoją szatę. To on tak ją podarł...
- Ty.... Ty mnie podglądałeś!!! To twoja strzała spłoszyła go!!!- wysyczała wściekła.
- To nie tak... Ja tylko...Przechodziłem obok.... Bo tropiłem....- Sollan próbował załagodzić spór, ale Iskra nie zwracała uwagi na jego bełkot. Wyprowadzona z równowagi rzuciła w łowcę małą kulkę ognia, która trafiła go prosto w krocze. Tkane spodnie od razu zajęły się ogniem.
- Zwariowałaś?!- wrzasnął Sollan i zaczął gasić płomienie. Widząc, że nic to nie daje, a chcąc ratować swoją męskość rzucił się na ziemię i co chwilę dociskał biodra do podłoża, aby zdusić ogień. Iskra obserwowała jego zmagania. Gniew bardzo szybko ustąpił, jego miejsce zajęło rozbawienie. Chichotała, po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Czekaj, pomogę ci.- śmiejąc się, ruszyła w stronę łowczego. Chwyciła manierkę i wylała jej zawartość na jego spodnie.
- Nie to!!!- zawył. Zdziwiona obserwowała, jak płomienie zamiast gasnąć, wzmagają się. Powąchała szyjkę manierki. Gorzałka. Doskoczyła do paleniska i złapała pierwszą lepszą skórę, która wpadła jej pod rękę. Rzuciła ją na płonące portki i aby mieć pewność, że zdusi ogień, zaczęła stopą deptać palące się miejsce. 
- Auaaaaa!!!!- łowczy zwijał się z bólu.- Przestań już!!!
           Iskra odsunęła się od niego, podała mu swą dłoń, by pomóc mu wstać.
- I masz człowieku podziękowanie za pomoc...- wystękał obolały.
         Wspierając się na ramieniu Iskry dotarł do paleniska. Przysiadł na skórach. Resztki czegoś, co kiedyś było tkanymi spodniami, zwisały smętnie pomiędzy jego muskularnymi udami. Iskra ukradkiem zerkała na wciąż dymiące się miejsce i zaśmiewała się pod nosem.
- Ha ha ha, ale śmieszne....- skrzywił się Sollan.- Może zawrzyjmy rozejm?
- Hi hi hi... No dobrze, niech ci będzie- Iskra uśmiechnęła się.
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.- stwierdził łucznik.
- Jestem Iskra.
- No to już zauważyłem.- zażartował.
- Władam ogniem i wraz z przyjaciółmi jesteśmy grupą wędrownych najemników.
- Dlaczego nikt cię jeszcze nie szuka? Nie martwią się, że nie wróciłaś do obozu na noc?
- Przyzwyczaili się, że moje treningi czasami się przedłużają. 
- Zawsze trenujesz sama?
- Tak. Każde z nas ma inną profesję. Podczas ćwiczeń nie chcę zrobić komuś krzywdy. Ogień to siła niszcząca.
- Tjaaa... Zwłaszcza dla moich spodni.- oboje zachichotali.
           Łowca westchnął i skinął głową w stronę małego pakunku leżącego przy wyjściu z jaskini.
- To dla ciebie. Twoje ubrania nie są w zbyt dobrym stanie. Pomyślałem więc, że będziesz potrzebować nowych.
- Skąd je masz?- zaciekawiła się Iskra.
- Karczmarka we wsi jest moją dobrą znajomą. Poprosiłem więc ją i jej córkę o drobną przysługę.
- Dlaczego?
           Strzelec wzruszył ramionami.
- Chciałem ci pomóc. Z jaskini prowadzi ścieżka nad mały staw. Możesz się tam spokojnie wykąpać, a ja zajmę się śniadaniem.
- Dziękuję.- odpowiedziała Iskra. Wzięła pakunek i ruszyła we wskazanym kierunku.
        Jeziorko znajdowało się w małej dolinie. Iskra spoglądała na nie z góry rozmarzonym wzrokiem. Poranne słońce igrało na falującej tafli wody, rzucając świetliste refleksy na skały ponad wodą. Będąc na brzegu spostrzegła nieduży wodospad. Nie mogła wyobrazić sobie lepszego miejsca na kąpiel. Szybko rozebrała się i weszła do chłodnej wody. Czuła, jak wszystkie nerwy i kłopoty pozostają gdzieś w tyle. Podpłynęła do wodospadu. Postanowiła wdrapać się na półkę tuż pod nim. Stanęła pośrodku. Strugi wody obmywały jej ciało. Usiadła. Opuściła głowę i zamknęła oczy. Pozwoliła myślom błądzić swobodnie, jednak one uparcie kręciły się wokół poznanego łucznika. Zajęła się rozplątywaniem włosów. Długie, kasztanowe loki były w opłakanym stanie, gdzieniegdzie wplątane były kawałki gałęzi i źdźbła trawy. Doprowadziwszy się do porządku, Iskra skoczyła z półki i zanurkowała w stawie. Gdy uznała, że kąpiel zakończona, postanowiła przejrzeć zawartość pakunku. Założyła prostą białą tunikę i ze zgrozą zauważyła, że jest ona dość krótka. Ciemnozielona kamizelka była całkiem ciekawa, gdyby nie fakt, iż córka karczmarki miała nieco mniejszy biust niż ona, a teraz jej własny był dość mocno opięty i dodatkowo podkreślony przez dekolt tuniki. Zawstydzona wciągnęła szybko pończochy i wysokie trzewiki sięgające jej do kolan. W duchu śmiała się ze swojego wyglądu, ale Sollan miał rację. Jej podarta i w wielu miejscach zwęglona szata nie nadawała się już do niczego. 
       Zbliżając się do jaskini poczuła wyraźny zapach pieczonego mięsa. Jej żołądek natychmiast upomniał się o śniadanie.
- Już wróciłaś? Myślałem, że dłużej ci zejdzie. Oooo- zawołał zdumiony jej widokiem Sollan- Ty nawet ładna jesteś!
- Dziękuję za komplement, ale nie jestem zainteresowana kimś, kto jeszcze wczoraj chciał mnie zabić.- odparowała Iskra.
- I nawzajem panienko. Dla mnie dziewczęta- magowie są aseksualne, nawet z tak uroczą buźką jak twoja.
- I powiedział to facet, który od dobrych dwóch tygodni się nie golił i chodzi w spodniach z wypalonym krokiem.
- Spodnie sama mi przypaliłaś, a co do brody to nie uważasz, że jestem przez to bardziej męski?
- Raczej obleśny. Wyglądasz, jakbyś dopiero co z chlewa wyszedł.
- Dobrze panienko, rozumiem. Więc niech jaśnie pani teraz zje śniadanie, które jej przygotowałem, a ja zajmę się sobą.
      Gdy Sollan udał się do swych zajęć, Iskra rzuciła się na przygotowane dla niej kawałki pieczonego królika. Smakowały wybornie, toteż szybko zniknęły. Zebrała zgromadzone resztki i podeszła do drzemiącego Otsana. Powoli, ze strachem podłożyła mu to, co zostało, pod nos. Wilk spojrzał na nią zaspanym wzrokiem, podniósł się i zajął się posiłkiem. Iskra błyskawicznie odsunęła się od niego, jednak nadal słyszała trzask łamanych kości. Źle się czuła, postanowiła więc się przewietrzyć. 
      Spacerowała przed wejściem do jaskini, gdy usłyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące od strony stawu. Zakradła się wzdłuż linii krzaków do miejsca, skąd pochodził głos i o mało się nie zdradziła. Sollan, kąpiąc się, śpiewał na całe gardło. Iskra dusiła się ze śmiechu, jednak gdy zerknęła na niego, spoważniała. Na jego nagim brzuchu zauważyła długą szramę z lewej strony. Ciągnęła się wzdłuż żeber prawie pod pachę. Zaintrygował ją. Dostrzegła też, że się ogolił. Do tej pory sądziła, że jest dużo starszy od niej, jednak pomyliła się. Był w podobnym wieku, co ona. Jego szczupłe ciało emanowało siłą, drobne blizny rozproszone po torsie wskazywały, że niejedną walkę miał za sobą. Iskra zarumieniła się. Poczuła dziwną słabość, jej kolana zrobiły się miękkie. Chciała wrócić do jaskini, zanim zostanie przyłapana, ale pasmo włosów, których nie spięła, wplątało się w gałęzie zarośli. Szarpnęła głową, by się uwolnić, ale nie udało się jej to. Zwróciła za to na siebie uwagę strzelca, który przerwał swoją serenadę i teraz wpatrywał się w nią intensywnie, ubrany jedynie w lnianą przepaskę na biodrach.
         Iskra wystraszyła się. Nie wiedziała, jaka będzie jego reakcja po tym, jak ją przyłapał, zdziwiła ją również reakcja jej własnego ciała na to, co przed chwilą zobaczyła. Sollan podszedł do niej. Jego ruchy przypominały teraz drapieżnika, który złapał bezbronną ofiarę i chciał przed zadaniem śmiertelnego ciosu napawać się jej strachem. Chwycił zaplątane pasmo w palce i delikatnymi ruchami odwijał je z gałązek. Gdy skończył przez chwilę bawił się nimi, smakując ich długość i sprężystość. Przesunął rękę na policzek Iskry. Rozkoszował się jego ciepłem i gładkością. Spojrzał w jej duże, brązowe oczy. Zbliżył do niej swoją twarz. Poczuł jej szybki, urywany oddech na swojej szyi. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Iskra zadrżała. Sollan przypomniał sobie imię, jakie nocą wołała przez sen i natychmiast odsunął się od niej.
- Napatrzyłaś się już?- zapytał. W jego głosie słychać było ironię, która bardzo zabolała Iskrę. Zawstydzona i upokorzona opuściła głowę.
- Przepraszam...- wyszeptała przez łzy. Odwróciła się do niego plecami i uciekła w kierunku jaskini.
Sollan wściekły na siebie i na pocałunek, który nie powinien mieć miejsca, wrócił do przerwanej kąpieli.
         Iskra zapłakana wpadła do jaskini. Złapała swoją laskę i nie oglądając się za siebie ruszyła biegiem do swojego obozu.
        

środa, 16 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 2


           Budynek Rady był dość okazały. Co prawda Iskra widziała piękniejsze i bardziej gustowne, jednak jak na tak ubogą wieś starszyzna pokazała, że ceni sobie wygodę i przepych. Oczywiście kosztem podatków ściąganych z wieśniaków. Wchodząc po schodach zastanawiała się, czy starsi zechcą w ogóle z nią rozmawiać. Po wejściu do holu zauważyła przygarbionego staruszka, który z okularami na nosie ślęczał nad jakimiś papierzyskami.
- Przepraszam, czy mogę pana zająć na chwilę?- grzecznie zwróciła się do jegomościa.
- A czegóż panienka potrzebuje?- starzec zlustrował ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Potrzebuję informacji o starym cmentarzu w zagajniku.- odparła ośmielona miłym przyjęciem Iskra.
- A cóż się stało, że się nim panienka interesuje? Czyżby poszukiwała informacji o krewnych?- zagadnął uprzejmie starszy pan.
- Nie do końca. Jeden z gospodarzy wspomniał o tym miejscu, gdy prosił mnie o pomoc w zniszczeniu wampira, który nawiedza jego domostwo. Podejrzewam, że nieumarły może mieć tam swoją kryjówkę.
- Słusznie panienko, słusznie. Cieszę się, że ktoś wreszcie oczyści to siedlisko zła. Już wcześniej mówiłem o tym Radzie, ale przeklęci głupcy śmiali się ze mnie za każdym razem, gdy o tym wspominałem. 
- Siedlisko zła? Czyli może tam być coś więcej, niż tylko wampir?
- Nie tylko może, ale i jest. W centralnej części cmentarza jest krypta. W jej środku, po prawej stronie stoi sarkofag, w którym ukryte jest zejście do podziemi. Kiedyś odprawiano tam tajemne rytuały mające na celu przebudzenie demona. Gdy wieści rozniosły się na wieś, złapano kapłana sekty i wraz z jego pobratymcami zamknięto ich w podziemiach, a wejście zabarykadowano. Nie wiadomo, co się z nimi stało, jednak od tamtej pory zaczęły nawiedzać nas wampiry i inne stworzenia nocy. Do niedawna dawaliśmy sobie z nimi rade tradycyjnymi metodami, jednak od pewnego czasu te stworzenia jakby urosły w siłę. Dosłownie jakby coś zaczęło je żywić swoją mocą. Nie wiemy co to jest.- Iskra poczuła jak od słów staruszka zrobiło jej się zimno, dostała gęsiej skórki.
- Czy są jeszcze jakieś krypty? Miejsca, gdzie takie potwory mogą się chować za dnia?
- Nie, tylko stare, spróchniałe krzyże, połamane nagrobki. Tylko ta krypta w dziwny sposób  przeciwstawiła się upływowi czasu.
- Bardzo dziękuję za pomoc. Postaram się wraz z przyjaciółmi rozwiązać wasz problem. 
- Ależ nie ma za co dziękować.- uśmiechnął się starzec. Iskra ruszyła w kierunku drzwi- I panienko....
- Tak?- odwróciła się do rozmówcy.
- Powodzenia... Powodzenia i dziękuję...- wyszeptał jegomość.
- Podziękuje pan, jak zadanie zostanie wykonane- Iskra uśmiechnęła się w odpowiedzi.
             Iskra zdenerwowana wróciła do obozu. Grupa nie była zadowolona z informacji, które zdobyła. Shadow przestraszony schował się w namiocie.
- Sprawa wygląda poważnie, nie możemy zlekceważyć wroga. Nie wiemy, co czai się w katakumbach. Jak sądzicie, poradzimy sobie z tym?- zapytał Ferro poważnym głosem.
- Nie bez odpowiedniego przygotowania- odparła Iskra.- Powinniśmy poćwiczyć i zrobić zapas mikstur, zanim zdecydujemy się gdziekolwiek iść. 
- Zawsze jeszcze możemy zaczaić się na wampira w oborze i stłuc go w nocy- podsunął Kiru- Potem odebrać nagrodę i wynosić się stąd, zamiast pchać kij w mrowisko.
- I zostawić tą wioskę samą sobie? Nie, ja tak nie mogę- oburzyła się Elli.
- Wyciągnijcie tego trzęsiportka z namiotu i albo niech zacznie z nami trening albo niech zmyka stąd i głowy nie zawraca.- zarządziła Iskra, sama zaś wyciągnęła z namiotu swoją laskę. Spojrzała na kryształową kulę umieszczoną pomiędzy dwoma sierpowatymi ostrzami. Tajemny dym kłębiący się w jej wnętrzu zajarzył się złowrogo. Wiedziała, że laska jest gotowa i sama rwie się do walki. Oczy Iskry zalśniły odpowiadając lasce na jej zew.
- Idę do lasu- rzuciła krótko. W jej klatce piersiowej obudził się pradawny ogień ducha walki. Była poddenerwowana, nie mogła się już doczekać, kiedy wreszcie zmaterializuje żywioł, który teraz właśnie nie pozwalał jej zaczerpnąć tchu. Pożądała go. Pożądała siły, którą jej dawał. Panowała nad nim i właśnie to pierwotne poczucie władzy dawało jej dziką radość. Ocknęła się na polanie. Nie wiedziała nawet, jak się na niej znalazła. Szybkim ruchem zrzuciła płaszcz. Stała teraz wśród soczystej, zielonej trawy ubrana jedynie w skąpą szatkę. W ręce trzymała swoją laskę, pewnie, ale z lekkością, jakby była ona częścią jej dłoni, fragmentem jej ciała. Zaczęła trening, jako cel wybrała kawał próchniejącego drewna. Po chwili kula ognia wysadziła go w powietrze. W miejsce, gdzie przed chwilą leżało butwiejące drewno wysłała podążającą pożogę. Iskra patrzyła zafascynowana jak przed nią wypala się ścieżka do celu. Skupiła się i uniosła nieco laskę. Płomień zatrzymał się i zaczął rozchodzić na boki, dopóki nie okrążył jej. Wysłała go w dalszą drogę, gasząc go, gdy dotarł do ściany lasu. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że po jej skórze zaczęły pełznąć jęzory ognia.Wzmagały się z każdym używanym zaklęciem. Podniosła laskę wysoko i zakreśliła nią delikatne koła. W miejsce, gdzie spoczywała kłoda, zaczął padać deszcz ognistych meteorytów. To wszystko było takie proste. To ona była ogniem, była jego siłą sprawczą. Zamglonymi oczyma dostrzegła duży głaz po lewej stronie polanki. Władczym gestem wycelowała laskę w jego kierunku. Z kryształu wystrzelił płomienny łańcuch. Oplótł się wokół skały. Iskra skupiła się mocniej. Głaz rozbryznął się jak słabe drzewo pod naporem i siłą uścisku łańcucha. 
         Zmierzchało się już, jednak Iskra nie była wcale zmęczona. Wręcz przeciwnie. Czuła się, jakby żywioł przenikał ją, byli jednością. W jej oczach jasno i wyraźnie płonął ogień ten sam, który otulał jej sylwetkę. Zdawała się być niematerialna. 
- Firenza inflamaris...- jej usta rozchyliły się w cichym szepcie.
         Nie znała tego zaklęcia, nie spotkała go w żadnej z ksiąg, jakie do tej pory studiowała. Było ono śpiewem jej duszy, przywołaniem jej opiekuna. Kryształowa kula roziskrzyła się. Wypłynął z niej strumień ognia i zaczął kłębić się na środku polany. Po chwili ze środka wyskoczył ognisty jednorożec. Spojrzał na Iskrę czarnymi ślepiami i skłonił głowę w niemym pozdrowieniu.
        Strzelec skrywający się w gęstwinie lasu wpatrywał się urzeczony w scenę, jaka rozgrywała się przed nim. Iskra podeszła do jednorożca i zaczęła palcami przeczesywać jego płonącą grzywę, po chwili wtuliła w nią twarz. Zwierzę przychyliło łeb w jej stronę i delikatnie skubało fałdkę jej szatki. Dziewczyna wyplątała się z grzywy i jednym skokiem znalazła się na jego grzbiecie. Dostojnym krokiem ruszyli w kierunku lasu. Łucznik przestraszony, że straci z oczu tak niezwykły widok postąpił krok do przodu. Pośpiesznie napiął cięciwę łuku, wstrzymał oddech i przygotował się do strzału. Przez chwilę walczył z niepewnością, przymknął jedno oko i wypuścił strzałę. Trafiła idealnie w drzewo przed Iskrą. Zwierzę stanęło dęba. Sollan patrzył przerażony, jak dziewczyna powoli ześlizguje się z barków jednorożca i spada w trawę. Sam jednorożec spojrzał prosto w jego oczy, po czym rozpłynął się w unoszącej się nad polaną mgle. Strzelec wybiegł ze swojej kryjówki i zaczął rozglądać się za Iskrą. Mimo, iż tak bardzo chciał ją odnaleźć, zastanawiał się czy to było realne, czy wydarzyło się naprawdę. Wreszcie dostrzegł leżące w trawie ciało. Pełen najgorszych obaw zbliżył się do niej. Nie ruszała się. Delikatnie chwycił ją w ramiona i odgarnął przyklejone do jej czoła włosy. Była rozpalona, jakby trawiła ją gorączka.
           Sollan podniósł jej smukłe, drżące ciało i ruszył do swego obozowiska niedaleko stawu. Przy jego nodze znikąd pojawił się duży, srebrzysty wilk. Po chwili wszystkie postacie otuliła miękko kojąca ciemność nocy.

wtorek, 15 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 1


             Iskra podeszła do tablicy ogłoszeń. Tak jak się spodziewała, ludzie potrzebowali pomocy głównie przy likwidacji strzyg nawiedzających ich domostwa oraz pozbyciu się wampira żerującego na ich bydle. Same mało płatne propozycje.
- Kochani to, co zwykle…. Szału nie ma….- powiedziała znużonym głosem.  Kiru podszedł i czule objął ją ramieniem.
- Taaaak… Wiem, że najchętniej ubiłabyś jakiegoś smoka lub golema…. Ale zrozum kochanie, że nie zawsze mamy okazję na prawdziwe wyzwania.- pocałował ją w czubek głowy.
-Okay, rozumiem…. Dobra, idźcie rozbić obóz a ja zajmę się tym wampirem. Szczypta magii i powinno być po problemie.- Iskra ruszyła do zagrody za wioską.
         Po dotarciu na miejsce zamieniła kilka słów z gospodarzem. Dowiedziała się, że ulubionym daniem wampira są krowy, co jest szczególnie kłopotliwe dla mieszkańców, gdyż pogryzione zwierzęta nie chcą później dawać mleka. Weszła do obory. Widok nie był zbyt ciekawy. Ściany upstrzone były rozbryzgami krwi, na szyjach krów widać było liczne ślady zębów. „Ohyda”- pomyślała Iskra. Wyraźnie wyczuwała metaliczny zapach niedawno pożywiającego się nieumarłego. Rozejrzała się po pomieszczeniu, jednak nigdzie nie zobaczyła celu. Musiał więc wrócić do swojej dziennej kryjówki. Niezadowolona wróciła do gospodarza, który czekał na nią z niecierpliwością.
- Tu go nie ma. Czy gdzieś w okolicy jest jakiś niepoświęcony cmentarz lub krypta?- zapytała.
- Za wioską jest lasek. Jakieś piętnaście minut drogi stąd w kierunku wzgórz. W tym zagajniku były kiedyś chowane ofiary dżumy. Teraz nikt tam nie chodzi, w sumie nie wiem nawet, czy jakiekolwiek mogiły jeszcze tam są. Sądzisz, że tam ma swoją kryjówkę?
- Nie wiem, muszę to sprawdzić.- Iskra odwróciła się od gospodarza i odeszła. Postanowiła poszukać towarzyszy i poinformować ich o swoim odkryciu. Jeśli wieśniak mówił prawdę, to zadanie może się nieco skomplikować o kilku zombiaków. Ehhhh… Czy oni muszą sami sobie utrudniać życie? Nie lepiej byłoby poprosić proboszcza o kilka kropel święconej wody? Ale z drugiej strony nie miałaby teraz okazji do zarobku.
          Ruszyła ścieżką przez wieś. Czuła na sobie spojrzenia mieszkańców. Niektóre były ciekawskie, chociaż wiele z nich było wręcz wrogich. Niestety niewielu ludzi akceptowało profesję, jaką zajmowali się Iskra i jej przyjaciele. Dla większości bycie najemnikiem kojarzyło się z wygodnym i leniwym życiem, a doskonale wiedziała, że tak nie jest, że nigdy nie wiadomo na co się trafi i czy ujdzie się z życiem. Ale wieśniacy zawsze sądzili, że to łatwy kawałek chleba połączony ze sławą i uznaniem na dworach. Guzik prawda.
         Iskra znalazła obóz za wioską. Już z daleka czuła zapach zupy przygotowywanej przez Elli, na co jej żołądek zareagował donośnym burczeniem. Widziała, jak Kiru z Shadowem polerują i natłuszczają miecze. Za namiotami Ferro trenował swoją magię wspierającą. Iskra poczuła ukłucie w sercu. Ci ludzie byli jej tak bliscy…. Za każdego z nich gotowa była oddać  życie…. No, może z wyjątkiem Shadowa. Facet irytował ją na każdym kroku. Zawsze najmądrzejszy, najlepiej władający mieczem, a tak naprawdę to zwykły chwalipięta, co na widok większej ilości żywych trupów najchętniej uciekłby w popłochu. Iskra zastanawiała się, co on właściwie z nimi robi. Zdobył już sławę, więc może spokojnie osiąść w jakimś większym mieście, gdzie cieszyłby się powszechnym poważaniem i zainteresowaniem kobiet. Jednak wolał włóczyć się z nimi i psuć jej nerwy.
-Oooo… Patrzcie kto wrócił!!! Co? Nie dałaś sobie rady?- zawołał Shadow.
- Twoje niedoczekanie…- zaburczała Iskra w odpowiedzi na atak- Słuchajcie, jest problem. Za wioską jest stary cmentarz, niepoświęcony. Są tam pochowane ofiary dżumy. Tam też jest prawdopodobnie kryjówka naszego wampira. Zastanawiam się, kto jeszcze nas tam powita.
- Więc chodźmy się przekonać!- zakrzyknął Shadow.
- Nie tak prędko- Iskra ostudziła jego zapał- Elli co ty o tym myślisz?
- Muszę przygotować sobie eliksiry leczące, bez odpowiedniego wsparcia medycznego nie powinniśmy iść nawet na jednego wampira.
- Też tak sądzę. Idziemy wszyscy?
- Ja na pewno idę!!!!- wyrwał się Shadow.
- Klasa lecząca będzie gotowa po obiedzie- zaśmiała się Elli.
- Mogę wam towarzyszyć- odparł Kiru.
- To w takim razie ja zostanę pilnować obozu, przy okazji potrenuję nowe zaklęcie obronne.- dopowiedział Ferro podchodząc do Elli i obejmując ją.
- No z takim party powinniśmy sobie poradzić- Iskra krytycznie przesunęła wzrokiem po zgromadzonych. Znów zaburczało jej w brzuchu.- Ale faktycznie zajmijmy się najpierw obiadem.
          Elli wróciła do ogniska. Energicznie zamieszała w kociołku. Opary wydobywające się z niego sprawiły, że nie tylko Iskrze burczało w brzuchu. Co chwilę ktoś podchodził do gotującego się obiadu i tęsknym wzrokiem zaglądał do garnka.
- A co dziś w menu mamy?- zażartował Kiru.
- Gulasz- odparła nieobecnym głosem Elli. Iskra poczuła dziwny chłód na plecach. Podeszła do przyjaciółki.
- Kochanie o co chodzi? Jesteś nieobecna….- zapytała.
- Iskierko coś jest nie tak... Coś złego się wydarzy, czuję to... Może powinniśmy ruszyć dalej i nie zatrzymywać się tutaj?- Elli była zdenerwowana, drżał jej głos.
- Hej, spokojnie... Przecież mieliśmy już trudniejsze zadania i dawaliśmy sobie radę.- mówiąc to dała jej buziaka w policzek, po czym przetarła delikatnie to miejsce kciukiem- Zresztą z takim zaradnym klerykiem żadna walka nam nie straszna- obie dziewczyny zaczęły chichotać.
- Co w końcu z tym jedzeniem?- marudzenie Shadowa ostudziło dobry humor dziewczyn.
- Już gotowe, nakładajcie sobie.- zawołała Elli.
         W obozie zaczęły dźwięczeć miski. Ferro jak zwykle, ze stoickim spokojem podszedł na końcu kolejki.
- Co Fer, boisz się gulaszu swojej ukochanej?- zakpił Shadow.
- Nie widzę przeszkód, żebyś sam zajął się gotowaniem, skoro coś ci nie odpowiada.- Elli celnie odparowała atak.
- To może ja się tym zajmę, co?- niewinnym głosem zapytała Iskra. Wszyscy zamilkli.
- Nnnie trzeba... Zresztą nadal uczysz się zaklęć, więc po co odrywać cię od nauki....- zaburczał Kiru.
- Czyżby nie smakowała wam moja kuchnia?- z udawanym oburzeniem zapytała Iskra.
- Ja proponuje, żeby wszystko zostało po staremu. Elli lubi gotowanie i robi to dobrze, więc po co wprowadzać zamieszanie? A skoro Shadowowi nie smakuje to przecież nikt go na siłę z nami nie trzyma. Droga wolna Shadow...- po słowach Ferro zapadła nieprzyjemna cisza.
      Iskra skończyła jeść i posprzątała po sobie. Pomyślała, że dobrze byłoby zrobić wstępne rozeznanie na temat cmentarzyska. Dowiedzieć się, czy są jakieś głębsze grobowce, kaplice z podziemiami. Zdecydowała się ruszyć do starszyzny wsi.