środa, 16 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 2


           Budynek Rady był dość okazały. Co prawda Iskra widziała piękniejsze i bardziej gustowne, jednak jak na tak ubogą wieś starszyzna pokazała, że ceni sobie wygodę i przepych. Oczywiście kosztem podatków ściąganych z wieśniaków. Wchodząc po schodach zastanawiała się, czy starsi zechcą w ogóle z nią rozmawiać. Po wejściu do holu zauważyła przygarbionego staruszka, który z okularami na nosie ślęczał nad jakimiś papierzyskami.
- Przepraszam, czy mogę pana zająć na chwilę?- grzecznie zwróciła się do jegomościa.
- A czegóż panienka potrzebuje?- starzec zlustrował ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Potrzebuję informacji o starym cmentarzu w zagajniku.- odparła ośmielona miłym przyjęciem Iskra.
- A cóż się stało, że się nim panienka interesuje? Czyżby poszukiwała informacji o krewnych?- zagadnął uprzejmie starszy pan.
- Nie do końca. Jeden z gospodarzy wspomniał o tym miejscu, gdy prosił mnie o pomoc w zniszczeniu wampira, który nawiedza jego domostwo. Podejrzewam, że nieumarły może mieć tam swoją kryjówkę.
- Słusznie panienko, słusznie. Cieszę się, że ktoś wreszcie oczyści to siedlisko zła. Już wcześniej mówiłem o tym Radzie, ale przeklęci głupcy śmiali się ze mnie za każdym razem, gdy o tym wspominałem. 
- Siedlisko zła? Czyli może tam być coś więcej, niż tylko wampir?
- Nie tylko może, ale i jest. W centralnej części cmentarza jest krypta. W jej środku, po prawej stronie stoi sarkofag, w którym ukryte jest zejście do podziemi. Kiedyś odprawiano tam tajemne rytuały mające na celu przebudzenie demona. Gdy wieści rozniosły się na wieś, złapano kapłana sekty i wraz z jego pobratymcami zamknięto ich w podziemiach, a wejście zabarykadowano. Nie wiadomo, co się z nimi stało, jednak od tamtej pory zaczęły nawiedzać nas wampiry i inne stworzenia nocy. Do niedawna dawaliśmy sobie z nimi rade tradycyjnymi metodami, jednak od pewnego czasu te stworzenia jakby urosły w siłę. Dosłownie jakby coś zaczęło je żywić swoją mocą. Nie wiemy co to jest.- Iskra poczuła jak od słów staruszka zrobiło jej się zimno, dostała gęsiej skórki.
- Czy są jeszcze jakieś krypty? Miejsca, gdzie takie potwory mogą się chować za dnia?
- Nie, tylko stare, spróchniałe krzyże, połamane nagrobki. Tylko ta krypta w dziwny sposób  przeciwstawiła się upływowi czasu.
- Bardzo dziękuję za pomoc. Postaram się wraz z przyjaciółmi rozwiązać wasz problem. 
- Ależ nie ma za co dziękować.- uśmiechnął się starzec. Iskra ruszyła w kierunku drzwi- I panienko....
- Tak?- odwróciła się do rozmówcy.
- Powodzenia... Powodzenia i dziękuję...- wyszeptał jegomość.
- Podziękuje pan, jak zadanie zostanie wykonane- Iskra uśmiechnęła się w odpowiedzi.
             Iskra zdenerwowana wróciła do obozu. Grupa nie była zadowolona z informacji, które zdobyła. Shadow przestraszony schował się w namiocie.
- Sprawa wygląda poważnie, nie możemy zlekceważyć wroga. Nie wiemy, co czai się w katakumbach. Jak sądzicie, poradzimy sobie z tym?- zapytał Ferro poważnym głosem.
- Nie bez odpowiedniego przygotowania- odparła Iskra.- Powinniśmy poćwiczyć i zrobić zapas mikstur, zanim zdecydujemy się gdziekolwiek iść. 
- Zawsze jeszcze możemy zaczaić się na wampira w oborze i stłuc go w nocy- podsunął Kiru- Potem odebrać nagrodę i wynosić się stąd, zamiast pchać kij w mrowisko.
- I zostawić tą wioskę samą sobie? Nie, ja tak nie mogę- oburzyła się Elli.
- Wyciągnijcie tego trzęsiportka z namiotu i albo niech zacznie z nami trening albo niech zmyka stąd i głowy nie zawraca.- zarządziła Iskra, sama zaś wyciągnęła z namiotu swoją laskę. Spojrzała na kryształową kulę umieszczoną pomiędzy dwoma sierpowatymi ostrzami. Tajemny dym kłębiący się w jej wnętrzu zajarzył się złowrogo. Wiedziała, że laska jest gotowa i sama rwie się do walki. Oczy Iskry zalśniły odpowiadając lasce na jej zew.
- Idę do lasu- rzuciła krótko. W jej klatce piersiowej obudził się pradawny ogień ducha walki. Była poddenerwowana, nie mogła się już doczekać, kiedy wreszcie zmaterializuje żywioł, który teraz właśnie nie pozwalał jej zaczerpnąć tchu. Pożądała go. Pożądała siły, którą jej dawał. Panowała nad nim i właśnie to pierwotne poczucie władzy dawało jej dziką radość. Ocknęła się na polanie. Nie wiedziała nawet, jak się na niej znalazła. Szybkim ruchem zrzuciła płaszcz. Stała teraz wśród soczystej, zielonej trawy ubrana jedynie w skąpą szatkę. W ręce trzymała swoją laskę, pewnie, ale z lekkością, jakby była ona częścią jej dłoni, fragmentem jej ciała. Zaczęła trening, jako cel wybrała kawał próchniejącego drewna. Po chwili kula ognia wysadziła go w powietrze. W miejsce, gdzie przed chwilą leżało butwiejące drewno wysłała podążającą pożogę. Iskra patrzyła zafascynowana jak przed nią wypala się ścieżka do celu. Skupiła się i uniosła nieco laskę. Płomień zatrzymał się i zaczął rozchodzić na boki, dopóki nie okrążył jej. Wysłała go w dalszą drogę, gasząc go, gdy dotarł do ściany lasu. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że po jej skórze zaczęły pełznąć jęzory ognia.Wzmagały się z każdym używanym zaklęciem. Podniosła laskę wysoko i zakreśliła nią delikatne koła. W miejsce, gdzie spoczywała kłoda, zaczął padać deszcz ognistych meteorytów. To wszystko było takie proste. To ona była ogniem, była jego siłą sprawczą. Zamglonymi oczyma dostrzegła duży głaz po lewej stronie polanki. Władczym gestem wycelowała laskę w jego kierunku. Z kryształu wystrzelił płomienny łańcuch. Oplótł się wokół skały. Iskra skupiła się mocniej. Głaz rozbryznął się jak słabe drzewo pod naporem i siłą uścisku łańcucha. 
         Zmierzchało się już, jednak Iskra nie była wcale zmęczona. Wręcz przeciwnie. Czuła się, jakby żywioł przenikał ją, byli jednością. W jej oczach jasno i wyraźnie płonął ogień ten sam, który otulał jej sylwetkę. Zdawała się być niematerialna. 
- Firenza inflamaris...- jej usta rozchyliły się w cichym szepcie.
         Nie znała tego zaklęcia, nie spotkała go w żadnej z ksiąg, jakie do tej pory studiowała. Było ono śpiewem jej duszy, przywołaniem jej opiekuna. Kryształowa kula roziskrzyła się. Wypłynął z niej strumień ognia i zaczął kłębić się na środku polany. Po chwili ze środka wyskoczył ognisty jednorożec. Spojrzał na Iskrę czarnymi ślepiami i skłonił głowę w niemym pozdrowieniu.
        Strzelec skrywający się w gęstwinie lasu wpatrywał się urzeczony w scenę, jaka rozgrywała się przed nim. Iskra podeszła do jednorożca i zaczęła palcami przeczesywać jego płonącą grzywę, po chwili wtuliła w nią twarz. Zwierzę przychyliło łeb w jej stronę i delikatnie skubało fałdkę jej szatki. Dziewczyna wyplątała się z grzywy i jednym skokiem znalazła się na jego grzbiecie. Dostojnym krokiem ruszyli w kierunku lasu. Łucznik przestraszony, że straci z oczu tak niezwykły widok postąpił krok do przodu. Pośpiesznie napiął cięciwę łuku, wstrzymał oddech i przygotował się do strzału. Przez chwilę walczył z niepewnością, przymknął jedno oko i wypuścił strzałę. Trafiła idealnie w drzewo przed Iskrą. Zwierzę stanęło dęba. Sollan patrzył przerażony, jak dziewczyna powoli ześlizguje się z barków jednorożca i spada w trawę. Sam jednorożec spojrzał prosto w jego oczy, po czym rozpłynął się w unoszącej się nad polaną mgle. Strzelec wybiegł ze swojej kryjówki i zaczął rozglądać się za Iskrą. Mimo, iż tak bardzo chciał ją odnaleźć, zastanawiał się czy to było realne, czy wydarzyło się naprawdę. Wreszcie dostrzegł leżące w trawie ciało. Pełen najgorszych obaw zbliżył się do niej. Nie ruszała się. Delikatnie chwycił ją w ramiona i odgarnął przyklejone do jej czoła włosy. Była rozpalona, jakby trawiła ją gorączka.
           Sollan podniósł jej smukłe, drżące ciało i ruszył do swego obozowiska niedaleko stawu. Przy jego nodze znikąd pojawił się duży, srebrzysty wilk. Po chwili wszystkie postacie otuliła miękko kojąca ciemność nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz