czwartek, 17 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 4

         - Gdzie ona jest? Już prawie południe a jej ciągle nie ma.- denerwowała się Elli.
- Przecież wiesz, że ona ma swoje ścieżki. Nie pierwszy raz znika.- uspokajał ją Kiru.
- Coś jest nie tak, czuję to. A jeśli straciła kontrolę nad żywiołem? Co wtedy?- martwiła się ciągle. Słowa Kiru nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
- Spokojnie, zaraz się pojawi... Ooo, nie mówiłem? Cześć kochanie!- Kiru zawołał do Iskry, która wpadła do obozu jak burza. Zaraz też zniknęła w namiocie.
- A nie mówiłam, że coś się stało? Widziałeś, w jakim stanie wróciła? Idź do niej!- Elli poganiała Kiru.
        Iskra wyszła z namiotu. Twarz miała spuchniętą od płaczu. Przysiadła się do przyjaciół przy ognisku.
- Jak ci poszedł trening?- zagaiła Elli.
- Dobrze, dziękuję. A wam jak szło?
- Dobrze kochanie. Jeśli jesteś gotowa, to możemy jutro rano ruszyć do katakumb.
- Okay.
- Czy coś się stało?- w głosie przyjaciółki słychać było szczerą troskę.
- Nie... Udało mi się wezwać opiekuna ognia, ale potem byłam tak zmęczona, że zasnęłam na polanie. Gdy się obudziłam, był już ranek. Spotkałam wędrownego handlarza, od którego kupiłam nowe ubranie, bo stare było zbyt spalone. Umyłam się w stawie i wróciłam do was.
- Dlaczego byłaś taka zapłakana?
- Bo ludzie bywają okrutni... Bezlitośni dla siebie nawzajem... Ten wędrowny handlarz chciał, żebym zapłaciła mu w naturze i zaczął się do mnie dobierać. Na szczęście dla mnie przechodził tamtędy łowca, który mi pomógł, bo byłam zbyt zmęczona, by samej się bronić.
- Kochanie, nic ci się nie stało? Nie zrobił ci krzywdy? Więc dobrze czułam, że coś jest nie tak.- matkowała Elli.
- Naprawdę nic mi nie jest i myślę, że powinniśmy skupić się na zadaniu.- Iskra ucięła rozmowę i wstała.
- Dokąd znowu idziesz?- zapytał Kiru.
- Dalej trenować.-odparła zmęczonym głosem.
- Może odpoczniesz trochę? Ćwiczyłaś całą noc...- próbował ją przekonać.
- Odpocznę po odebraniu zapłaty za wampira.
- Jak chcesz....
         Iskra wzięła swoją laskę i ruszyła w to samo miejsce, co wczoraj. Tym razem jej myśli dalekie były od treningu. Weszła na środek polany i stanęła jak wryta. Prawie cała trawa była wypalona. Pośród popiołów walały się fragmenty pokruszonej skały i nadwęglone kawałki drewna. Faktycznie wczoraj ją poniosło. Na przyszłość powinna bardziej uważać. Znalazła kawałek zielonej trawy. Postanowiła na chwilę przysiąść na nim, by spokojnie pomyśleć o tym, co się stało. Była kompletnie zdezorientowana. Kochała Kiru, była mu całkowicie oddana, ale ten pocałunek... Drżącymi dłońmi dotknęła ust... To było coś zupełnie innego... To był jej pierwszy pocałunek, bo mimo, iż dzieliła namiot z Kiru i była jego partnerką, to jednak za każdym razem, gdy próbował się do niej zbliżyć, na jej skórze pojawiały się języki ognia, które bardzo dotkliwie go parzyły. Przy Sollanie wszystko było takie naturalne, czuła się zwykłą dziewczyną. Nie było płomieni, które sprawiłyby mu ból. Z drugiej strony jeszcze nikt jej tak nie upokorzył...
     Przerwała swoje smętne rozważania. I tak nie miały sensu. Nic jej nie dawały, oprócz zakłopotania i wstydu. Rozejrzała się dookoła. Zapadał zmierzch. Pora wracać do przyjaciół i wypocząć. Jutro o świcie ruszają.
         W obozie trwały przygotowania do wyprawy. Elli skończyła warzyć eliksiry, pakowała małe fiolki z kolorowymi substancjami do podręcznego plecaka. Ferro kręcił się po obozie, co jakiś czas rzucając zaklęcia tarczy na współtowarzyszy. Kiru z Shadowem sprawdzali swoje zbroje, czy nie ma w nich pęknięć i wgnieceń. 
- Ferro!!!- krzyknęła Iskra. Kula ognia wystrzelona przez dziewczynę odbiła się od ochronnej tarczy i poszybowała w niebo, gdzie rozbiła się na snopy iskier i płomieni.
- Świetnie! Oby tak dalej.- pochwaliła go zadowolona z jego refleksu.- Ja już pójdę się położyć. Jestem bardzo zmęczona, a jutro czeka nas emocjonujący dzień. - dodała znużonym głosem.- Tylko nie siedźcie zbyt długo.
- Nie ma problemu.- odparł Kiru- Zaraz do ciebie dołączę.
           Iskra uśmiechnęła się w odpowiedzi. Poszła do namiotu. Śpiwór z wilczej skóry wyglądał zachęcająco. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo była wycieńczona, ale widok jej posłania zrobił swoje. Powieki zaczęły jej ciążyć, raz po raz ziewała. Szybko więc zrzuciła ubrania i, pozostając w samej szatce, wślizgnęła się w skóry. Zaraz też zapadła w kojący sen. Nie usłyszała nawet, jak chwilę później Kiru położył się na swoim miejscu, nie poczuła, jak oparł swoje ramię na jej przykrytym biodrze. Spała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz