czwartek, 17 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 3

         Drwa w ognisku dogasały. Sollan dorzucił jeszcze kilka szczap. Przyglądał się nieznajomej dziewczynie, jak spokojnie spała okryta niedźwiedzimi skórami. Cienie przesuwały się po jej osmalonej skórze. Jej usta rozchyliły się lekko, spomiędzy warg wydobyło się delikatne westchnienie. Sollan drgnął. Wydawało mu się, że za chwilę nieznajoma zniknie wraz z pierwszymi promieniami słońca, które zaczynały zaglądać do jaskini. Dostrzegł jej nagie ramię, które wysunęło się spod futra. Wstał i powoli okrył wystający fragment ciała. Całą noc czuwał przy niej, słyszał też, jak wołała kogoś przez sen. Poczuł ukłucie w sercu. Dlaczego nie szukał jej? Skoro był dla niej tak ważny, że wzywała go, to dlaczego nie zauważył jej zniknięcia? Ciężkie myśli błąkały się po zakamarkach jego umysłu. Opędzał się od nich, jak od natrętnych much. 
         Iskra budziła się. Było jej tak dobrze. Tak ciepło i spokojnie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak się czuła. Ułożyła się na brzuchu i chłonęła to cudowne uczucie, jakie nieczęsto dane jej było zaznać. Próbowała przypomnieć sobie wczorajszy dzień, jednak przychodziło jej to z trudem. Coś dużego i ciężkiego ułożyło się w jej nogach. To było miękkie i ciepłe. Zaczęło wodzić mokrym nosem po wysuniętej spod przykrycia łydce i intensywnie lizać po odsłoniętej skórze. Otworzyła oczy. Ujrzała olbrzymiego srebrnego wilka, który patrzył teraz w jej oczy. Wystraszyła się. Zerwała się z posłania i wtuliła plecami w skalną ścianę.
- Nie bój się, on nie zrobi ci krzywdy.- usłyszała czyjś głos, lecz nigdzie nie dostrzegała jego właściciela. 
         Nie miała laski. Przerażona rozglądała się dookoła, wreszcie dostrzegła ją opartą o przeciwległą ścianę jaskini, jednak wilk stał jej na drodze. Stał i wpatrywał się w nią. 
- Otsan!!!- zwierzę spojrzało w kierunku wejścia do jaskini i wolnym krokiem podążyło w jego stronę.
           Iskra czuła, jak łomocze jej serce. Nie wiedziała, skąd się tutaj wzięła ani co ją czeka. Bała się. Nigdzie nie słyszała głosów swoich przyjaciół. Zaczęła dyskretnie posuwać się wzdłuż ściany w stronę laski, gdy do jaskini wkroczył łowca. Wysoki mężczyzna zasłonił swoją sylwetką jej jedyną drogę ucieczki. Dziewczyna wrzasnęła, ile sił w płucach. 
- Po co się tak wydzierasz? Nikt ci tutaj nie zrobi krzywdy!- Sollan próbował ją uciszyć.
- Co ja tu robię? I kim ty jesteś?- zapytała obcego drżącym głosem.
- Jestem Sollan- strzelec, najemnik, czasem rycerz gościńca- puścił jej oczko.- A Otsana już poznałaś.- na dźwięk swojego imienia wilk natychmiast podszedł do swojego pana i usiadł przy jego nodze.- Znalazłem cię wczoraj na polanie niedaleko mojej jaskini, leżałaś nieprzytomna. Swoją drogą dziwne, że nikt cię nie szukał. Jesteś sierotą?
- No chyba ty!!!- odburknęła Iskra. Teraz, kiedy strach minął poczuła, jak wzbiera w niej fala wściekłości.-Jesteś łowcą, tak? Nie mam zamiaru być twoją zwierzyną! A teraz, jeśli pozwolisz, wezmę moją laskę i wrócę do przyjaciół, bo na pewno się martwią i mnie szukają.
- Nie ma problemu. Ale może najpierw się ubierzesz i wykąpiesz?- Sollan z szelmowskim uśmiechem spojrzał na jej dość mocno odsłonięty biust. Iskra podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem i zamarła. Skoczyła szybko do posłania i wyciągnęła jeden z mniejszych kawałków skóry, po czym natychmiast się nim owinęła.
- Ty świnio!!! Wykorzystałeś mnie, gdy byłam nieprzytomna!!! Odpłacę ci się!
- Hola! Panienko spokojnie! Nikt tu nikogo nie wykorzystał. Wczoraj wieczorem stałaś w płomieniach, gdy rzucałaś zaklęcia. Potem pojawił się ten jednorożec i skubał twoją szatę. To on tak ją podarł...
- Ty.... Ty mnie podglądałeś!!! To twoja strzała spłoszyła go!!!- wysyczała wściekła.
- To nie tak... Ja tylko...Przechodziłem obok.... Bo tropiłem....- Sollan próbował załagodzić spór, ale Iskra nie zwracała uwagi na jego bełkot. Wyprowadzona z równowagi rzuciła w łowcę małą kulkę ognia, która trafiła go prosto w krocze. Tkane spodnie od razu zajęły się ogniem.
- Zwariowałaś?!- wrzasnął Sollan i zaczął gasić płomienie. Widząc, że nic to nie daje, a chcąc ratować swoją męskość rzucił się na ziemię i co chwilę dociskał biodra do podłoża, aby zdusić ogień. Iskra obserwowała jego zmagania. Gniew bardzo szybko ustąpił, jego miejsce zajęło rozbawienie. Chichotała, po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Czekaj, pomogę ci.- śmiejąc się, ruszyła w stronę łowczego. Chwyciła manierkę i wylała jej zawartość na jego spodnie.
- Nie to!!!- zawył. Zdziwiona obserwowała, jak płomienie zamiast gasnąć, wzmagają się. Powąchała szyjkę manierki. Gorzałka. Doskoczyła do paleniska i złapała pierwszą lepszą skórę, która wpadła jej pod rękę. Rzuciła ją na płonące portki i aby mieć pewność, że zdusi ogień, zaczęła stopą deptać palące się miejsce. 
- Auaaaaa!!!!- łowczy zwijał się z bólu.- Przestań już!!!
           Iskra odsunęła się od niego, podała mu swą dłoń, by pomóc mu wstać.
- I masz człowieku podziękowanie za pomoc...- wystękał obolały.
         Wspierając się na ramieniu Iskry dotarł do paleniska. Przysiadł na skórach. Resztki czegoś, co kiedyś było tkanymi spodniami, zwisały smętnie pomiędzy jego muskularnymi udami. Iskra ukradkiem zerkała na wciąż dymiące się miejsce i zaśmiewała się pod nosem.
- Ha ha ha, ale śmieszne....- skrzywił się Sollan.- Może zawrzyjmy rozejm?
- Hi hi hi... No dobrze, niech ci będzie- Iskra uśmiechnęła się.
- Nawet nie wiem, jak masz na imię.- stwierdził łucznik.
- Jestem Iskra.
- No to już zauważyłem.- zażartował.
- Władam ogniem i wraz z przyjaciółmi jesteśmy grupą wędrownych najemników.
- Dlaczego nikt cię jeszcze nie szuka? Nie martwią się, że nie wróciłaś do obozu na noc?
- Przyzwyczaili się, że moje treningi czasami się przedłużają. 
- Zawsze trenujesz sama?
- Tak. Każde z nas ma inną profesję. Podczas ćwiczeń nie chcę zrobić komuś krzywdy. Ogień to siła niszcząca.
- Tjaaa... Zwłaszcza dla moich spodni.- oboje zachichotali.
           Łowca westchnął i skinął głową w stronę małego pakunku leżącego przy wyjściu z jaskini.
- To dla ciebie. Twoje ubrania nie są w zbyt dobrym stanie. Pomyślałem więc, że będziesz potrzebować nowych.
- Skąd je masz?- zaciekawiła się Iskra.
- Karczmarka we wsi jest moją dobrą znajomą. Poprosiłem więc ją i jej córkę o drobną przysługę.
- Dlaczego?
           Strzelec wzruszył ramionami.
- Chciałem ci pomóc. Z jaskini prowadzi ścieżka nad mały staw. Możesz się tam spokojnie wykąpać, a ja zajmę się śniadaniem.
- Dziękuję.- odpowiedziała Iskra. Wzięła pakunek i ruszyła we wskazanym kierunku.
        Jeziorko znajdowało się w małej dolinie. Iskra spoglądała na nie z góry rozmarzonym wzrokiem. Poranne słońce igrało na falującej tafli wody, rzucając świetliste refleksy na skały ponad wodą. Będąc na brzegu spostrzegła nieduży wodospad. Nie mogła wyobrazić sobie lepszego miejsca na kąpiel. Szybko rozebrała się i weszła do chłodnej wody. Czuła, jak wszystkie nerwy i kłopoty pozostają gdzieś w tyle. Podpłynęła do wodospadu. Postanowiła wdrapać się na półkę tuż pod nim. Stanęła pośrodku. Strugi wody obmywały jej ciało. Usiadła. Opuściła głowę i zamknęła oczy. Pozwoliła myślom błądzić swobodnie, jednak one uparcie kręciły się wokół poznanego łucznika. Zajęła się rozplątywaniem włosów. Długie, kasztanowe loki były w opłakanym stanie, gdzieniegdzie wplątane były kawałki gałęzi i źdźbła trawy. Doprowadziwszy się do porządku, Iskra skoczyła z półki i zanurkowała w stawie. Gdy uznała, że kąpiel zakończona, postanowiła przejrzeć zawartość pakunku. Założyła prostą białą tunikę i ze zgrozą zauważyła, że jest ona dość krótka. Ciemnozielona kamizelka była całkiem ciekawa, gdyby nie fakt, iż córka karczmarki miała nieco mniejszy biust niż ona, a teraz jej własny był dość mocno opięty i dodatkowo podkreślony przez dekolt tuniki. Zawstydzona wciągnęła szybko pończochy i wysokie trzewiki sięgające jej do kolan. W duchu śmiała się ze swojego wyglądu, ale Sollan miał rację. Jej podarta i w wielu miejscach zwęglona szata nie nadawała się już do niczego. 
       Zbliżając się do jaskini poczuła wyraźny zapach pieczonego mięsa. Jej żołądek natychmiast upomniał się o śniadanie.
- Już wróciłaś? Myślałem, że dłużej ci zejdzie. Oooo- zawołał zdumiony jej widokiem Sollan- Ty nawet ładna jesteś!
- Dziękuję za komplement, ale nie jestem zainteresowana kimś, kto jeszcze wczoraj chciał mnie zabić.- odparowała Iskra.
- I nawzajem panienko. Dla mnie dziewczęta- magowie są aseksualne, nawet z tak uroczą buźką jak twoja.
- I powiedział to facet, który od dobrych dwóch tygodni się nie golił i chodzi w spodniach z wypalonym krokiem.
- Spodnie sama mi przypaliłaś, a co do brody to nie uważasz, że jestem przez to bardziej męski?
- Raczej obleśny. Wyglądasz, jakbyś dopiero co z chlewa wyszedł.
- Dobrze panienko, rozumiem. Więc niech jaśnie pani teraz zje śniadanie, które jej przygotowałem, a ja zajmę się sobą.
      Gdy Sollan udał się do swych zajęć, Iskra rzuciła się na przygotowane dla niej kawałki pieczonego królika. Smakowały wybornie, toteż szybko zniknęły. Zebrała zgromadzone resztki i podeszła do drzemiącego Otsana. Powoli, ze strachem podłożyła mu to, co zostało, pod nos. Wilk spojrzał na nią zaspanym wzrokiem, podniósł się i zajął się posiłkiem. Iskra błyskawicznie odsunęła się od niego, jednak nadal słyszała trzask łamanych kości. Źle się czuła, postanowiła więc się przewietrzyć. 
      Spacerowała przed wejściem do jaskini, gdy usłyszała jakieś dziwne dźwięki dochodzące od strony stawu. Zakradła się wzdłuż linii krzaków do miejsca, skąd pochodził głos i o mało się nie zdradziła. Sollan, kąpiąc się, śpiewał na całe gardło. Iskra dusiła się ze śmiechu, jednak gdy zerknęła na niego, spoważniała. Na jego nagim brzuchu zauważyła długą szramę z lewej strony. Ciągnęła się wzdłuż żeber prawie pod pachę. Zaintrygował ją. Dostrzegła też, że się ogolił. Do tej pory sądziła, że jest dużo starszy od niej, jednak pomyliła się. Był w podobnym wieku, co ona. Jego szczupłe ciało emanowało siłą, drobne blizny rozproszone po torsie wskazywały, że niejedną walkę miał za sobą. Iskra zarumieniła się. Poczuła dziwną słabość, jej kolana zrobiły się miękkie. Chciała wrócić do jaskini, zanim zostanie przyłapana, ale pasmo włosów, których nie spięła, wplątało się w gałęzie zarośli. Szarpnęła głową, by się uwolnić, ale nie udało się jej to. Zwróciła za to na siebie uwagę strzelca, który przerwał swoją serenadę i teraz wpatrywał się w nią intensywnie, ubrany jedynie w lnianą przepaskę na biodrach.
         Iskra wystraszyła się. Nie wiedziała, jaka będzie jego reakcja po tym, jak ją przyłapał, zdziwiła ją również reakcja jej własnego ciała na to, co przed chwilą zobaczyła. Sollan podszedł do niej. Jego ruchy przypominały teraz drapieżnika, który złapał bezbronną ofiarę i chciał przed zadaniem śmiertelnego ciosu napawać się jej strachem. Chwycił zaplątane pasmo w palce i delikatnymi ruchami odwijał je z gałązek. Gdy skończył przez chwilę bawił się nimi, smakując ich długość i sprężystość. Przesunął rękę na policzek Iskry. Rozkoszował się jego ciepłem i gładkością. Spojrzał w jej duże, brązowe oczy. Zbliżył do niej swoją twarz. Poczuł jej szybki, urywany oddech na swojej szyi. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Iskra zadrżała. Sollan przypomniał sobie imię, jakie nocą wołała przez sen i natychmiast odsunął się od niej.
- Napatrzyłaś się już?- zapytał. W jego głosie słychać było ironię, która bardzo zabolała Iskrę. Zawstydzona i upokorzona opuściła głowę.
- Przepraszam...- wyszeptała przez łzy. Odwróciła się do niego plecami i uciekła w kierunku jaskini.
Sollan wściekły na siebie i na pocałunek, który nie powinien mieć miejsca, wrócił do przerwanej kąpieli.
         Iskra zapłakana wpadła do jaskini. Złapała swoją laskę i nie oglądając się za siebie ruszyła biegiem do swojego obozu.
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz