sobota, 19 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 6



  Świat zamarł. Czas się zatrzymał. Iskra wiedziała, że już za późno. Na pomoc. Na ratunek. Widziała kły Króla Licz, jak zatapiają się w szyi Kiru. Słyszała chrzęst pękającej skóry i naczyń, chlupot krwi uderzającej o posadzkę. Jej serce zatrzymało się na kilka uderzeń, spowił je lodowaty chłód, który wraz z krwią w jej żyłach zaczął rozchodzić się po całym ciele. Król Licz zawył w geście triumfu. Kolejna fala nieumarłych i ghuli przypuściła atak. Iskra czuła, że przegrywają. Stawką teraz było życie jej przyjaciół. Nie obchodziło jej, co się z nią stanie. W płomiennej aureoli furii ruszyła w stronę Licza, lecz drogę zastąpiły jej ghule. Mogła tylko bezsilnie patrzeć, jak Trupi Król unosi ze sobą martwe ciało Kiru i wnika w ścianę. Ciało Kiru. Jej ukochanego. Jej miłości. Nie czuła już nic z wyjątkiem pustki. Pustki po człowieku, który był dla niej wszystkim. W szoku nie słyszała głosu Ferro nawołującego do wycofania się. Już wszystko było jej obojętne. Jej skóra zapłonęła. Każdy, kto na nią teraz spojrzał, nie wiedział, gdzie są płomienie, a gdzie ona sama. Żywioł brał ją we władanie. Gdzieś w zakamarkach umysłu usłyszała krzyk Elli:
- Walcz z tym!!! Nie poddawaj się!!!
        Nie wiedziała, czy naprawdę usłyszała wołanie przyjaciółki, czy był to tylko wybryk jej otumanionego bólem mózgu. To się już nie liczyło. Liczyła się tylko chęć zemsty.
     Kątem oka dostrzegła, że przyjaciele wycofują się do wyjścia. Zauważyła Sollana przedzierającego się w jej stronę, jednak fale żaru wydobywające się z jej ciała zatrzymały go. Łowczy z przerażeniem patrzył, jak dziewczyna zmienia się w ognistą burzę. Szokiem dla niego był widok jej oczu: pustych i bez wyrazu.
- Firenza inflamarisssss….- wyszeptała Iskra- Pomóż mi….
              Z jej klatki piersiowej wystrzelił jęzor ognia. Spadł na posadzkę i zaczął formować się w kulę. Nieumarli rozstąpili się przed płomieniami, które zaczynały już topić kamienną posadzkę. Z serca ognia wyskoczył jednorożec. Stanął na tylnych kopytach i zarżał dziko. Ściany i sufit krypty zadrżały. Płomienny koń rzucił się w kierunku zombich, które próbowały zaatakować Iskrę. Stratował tych, którzy bezpośrednio stali mu na drodze. Ci, których zaledwie musnął, zapalili się. Przez chwilę krążył dookoła dziewczyny, wreszcie zatrzymał się i ruchem łba zmusił ją, aby wskoczyła mu na grzbiet.
            Wnętrze Iskry przypominało wrzącą lawę. Jej jedynym celem było zrównanie katakumb z ziemią. Nic nie zostanie, nawet kamień na kamieniu. Siedząc bezpiecznie na jednorożcu zamknęła oczy. Jej myśli wypełniała niszcząca pożoga. Pierwszy krąg ognia spopielił znajdujące się najbliżej niej potwory. Kolejne sięgały już ścian i niszczyły wszystko na swojej drodze. Jednorożec zbliżał się do wyjścia, ale Iskra czuła niedosyt. Skupiła się i wystrzeliła olbrzymią kulę ognia, która uderzyła w sufit rozbijając go w miliardy małych odłamków. Rykoszety ognia uderzały w ściany naruszając konstrukcje pomieszczenia. Całość zaczęła drżeć w posadach. Jednorożec prychnął i spokojnym krokiem ruszył ku wyjściu. Za nimi katakumby wydawały swoje ostatnie tchnienie.
         Ferro trzymał Elli w mocnym uścisku. Załamana dziewczyna chciała rzucić się w zejście do korytarza, by ratować Iskrę. Ściany grobowca zatrzęsły się, pojawiły się pęknięcia. Shadow uciekł. Zapłakana kapłanka wołała utraconą przyjaciółkę. Dość straty na dziś! Iskra musi żyć! Musi do niej wrócić. Podłoga zafalowała. Ferro wziął ukochaną na ręce i pośpiesznie wyszli z zapadającego się budynku. W ostatniej chwili. Z bezpiecznego miejsca obserwowali zszokowani, jak ziemia pochłania kryptę wraz z jej mroczną tajemnicą i ich towarzyszką. Po policzkach spłynęły łzy żalu i tęsknoty. Sollan stał za nimi i z kamiennym wyrazem oczu wpatrywał się w ruiny. W przeciwieństwie do przyjaciół Iskry widział, że stracili ją dużo wcześniej. Wciąż pamiętał jej oczy… Puste jak u marionetki, jaką oglądał kiedyś w gospodzie Marii. Jej serce pękło po stracie kochanka. Teraz tym bardziej czuł się jak ostatnia świnia. Nie zdążył jej nawet przeprosić za swoje chamskie zachowanie nad stawem. Teraz już zbyt późno…
                Kłęby dymu nadal unosiły się nad zwaliskiem. Uwagę wszystkich przykuł stukot końskich kopyt, który niósł się ze strony ruin. Elli przetarła załzawione oczy niedowierzając. W ich stronę szedł płonący jednorożec. Niósł na plecach bezwładne ciało.
- Iskra!!!- rozległ się wrzask Elli. Natychmiast podbiegła do zwierzęcia, które zatrzymało się trzy kroki przed nimi. Ciało Iskry bezwładnie zsuwało się z jego grzbietu. Sollan podbiegł i zdążył ją złapać, zanim osunęła się na martwą ziemię. Jednorożec spojrzał w oczy łowcy, po czym odwrócił się i spokojnym krokiem wyszedł poza bramy cmentarza, by rozpłynąć się, zanim ktokolwiek mrugnie okiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz