Świat zamarł.
Czas się zatrzymał. Iskra wiedziała, że już za późno. Na pomoc. Na ratunek.
Widziała kły Króla Licz, jak zatapiają się w szyi Kiru. Słyszała chrzęst
pękającej skóry i naczyń, chlupot krwi uderzającej o posadzkę. Jej serce
zatrzymało się na kilka uderzeń, spowił je lodowaty chłód, który wraz z krwią w
jej żyłach zaczął rozchodzić się po całym ciele. Król Licz zawył w geście
triumfu. Kolejna fala nieumarłych i ghuli przypuściła atak. Iskra czuła, że
przegrywają. Stawką teraz było życie jej przyjaciół. Nie obchodziło jej, co się
z nią stanie. W płomiennej aureoli furii ruszyła w stronę Licza, lecz drogę
zastąpiły jej ghule. Mogła tylko bezsilnie patrzeć, jak Trupi Król unosi ze
sobą martwe ciało Kiru i wnika w ścianę. Ciało Kiru. Jej ukochanego. Jej
miłości. Nie czuła już nic z wyjątkiem pustki. Pustki po człowieku, który był
dla niej wszystkim. W szoku nie słyszała głosu Ferro nawołującego do wycofania
się. Już wszystko było jej obojętne. Jej skóra zapłonęła. Każdy, kto na nią
teraz spojrzał, nie wiedział, gdzie są płomienie, a gdzie ona sama. Żywioł brał
ją we władanie. Gdzieś w zakamarkach umysłu usłyszała krzyk Elli:
- Walcz z tym!!! Nie poddawaj
się!!!
Nie
wiedziała, czy naprawdę usłyszała wołanie przyjaciółki, czy był to tylko wybryk
jej otumanionego bólem mózgu. To się już nie liczyło. Liczyła się tylko chęć
zemsty.
Kątem
oka dostrzegła, że przyjaciele wycofują się do wyjścia. Zauważyła Sollana
przedzierającego się w jej stronę, jednak fale żaru wydobywające się z jej
ciała zatrzymały go. Łowczy z przerażeniem patrzył, jak dziewczyna zmienia się
w ognistą burzę. Szokiem dla niego był widok jej oczu: pustych i bez wyrazu.
- Firenza inflamarisssss….-
wyszeptała Iskra- Pomóż mi….
Z jej klatki piersiowej
wystrzelił jęzor ognia. Spadł na posadzkę i zaczął formować się w kulę.
Nieumarli rozstąpili się przed płomieniami, które zaczynały już topić kamienną
posadzkę. Z serca ognia wyskoczył jednorożec. Stanął na tylnych kopytach i zarżał
dziko. Ściany i sufit krypty zadrżały. Płomienny koń rzucił się w kierunku
zombich, które próbowały zaatakować Iskrę. Stratował tych, którzy bezpośrednio
stali mu na drodze. Ci, których zaledwie musnął, zapalili się. Przez chwilę
krążył dookoła dziewczyny, wreszcie zatrzymał się i ruchem łba zmusił ją, aby
wskoczyła mu na grzbiet.
Wnętrze Iskry przypominało wrzącą
lawę. Jej jedynym celem było zrównanie katakumb z ziemią. Nic nie zostanie,
nawet kamień na kamieniu. Siedząc bezpiecznie na jednorożcu zamknęła oczy. Jej
myśli wypełniała niszcząca pożoga. Pierwszy krąg ognia spopielił znajdujące się
najbliżej niej potwory. Kolejne sięgały już ścian i niszczyły wszystko na
swojej drodze. Jednorożec zbliżał się do wyjścia, ale Iskra czuła niedosyt.
Skupiła się i wystrzeliła olbrzymią kulę ognia, która uderzyła w sufit
rozbijając go w miliardy małych odłamków. Rykoszety ognia uderzały w ściany
naruszając konstrukcje pomieszczenia. Całość zaczęła drżeć w posadach.
Jednorożec prychnął i spokojnym krokiem ruszył ku wyjściu. Za nimi katakumby
wydawały swoje ostatnie tchnienie.
Ferro trzymał Elli w mocnym uścisku.
Załamana dziewczyna chciała rzucić się w zejście do korytarza, by ratować
Iskrę. Ściany grobowca zatrzęsły się, pojawiły się pęknięcia. Shadow uciekł.
Zapłakana kapłanka wołała utraconą przyjaciółkę. Dość straty na dziś! Iskra
musi żyć! Musi do niej wrócić. Podłoga zafalowała. Ferro wziął ukochaną na ręce
i pośpiesznie wyszli z zapadającego się budynku. W ostatniej chwili. Z
bezpiecznego miejsca obserwowali zszokowani, jak ziemia pochłania kryptę wraz z
jej mroczną tajemnicą i ich towarzyszką. Po policzkach spłynęły łzy żalu i
tęsknoty. Sollan stał za nimi i z kamiennym wyrazem oczu wpatrywał się w ruiny.
W przeciwieństwie do przyjaciół Iskry widział, że stracili ją dużo wcześniej.
Wciąż pamiętał jej oczy… Puste jak u marionetki, jaką oglądał kiedyś w
gospodzie Marii. Jej serce pękło po stracie kochanka. Teraz tym bardziej czuł
się jak ostatnia świnia. Nie zdążył jej nawet przeprosić za swoje chamskie
zachowanie nad stawem. Teraz już zbyt późno…
Kłęby
dymu nadal unosiły się nad zwaliskiem. Uwagę wszystkich przykuł stukot końskich
kopyt, który niósł się ze strony ruin. Elli przetarła załzawione oczy niedowierzając.
W ich stronę szedł płonący jednorożec. Niósł na plecach bezwładne ciało.
- Iskra!!!- rozległ się wrzask
Elli. Natychmiast podbiegła do zwierzęcia, które zatrzymało się trzy kroki
przed nimi. Ciało Iskry bezwładnie zsuwało się z jego grzbietu. Sollan podbiegł
i zdążył ją złapać, zanim osunęła się na martwą ziemię. Jednorożec spojrzał w
oczy łowcy, po czym odwrócił się i spokojnym krokiem wyszedł poza bramy cmentarza,
by rozpłynąć się, zanim ktokolwiek mrugnie okiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz