niedziela, 20 stycznia 2013

Pani Kłamstwa cz. 7

        Ciemność... Wszędobylska... Wszechogarniająca... Ciepło... Zna to ciepło, kiedyś poczuła jego słodki smak. Wtedy ją opuściło... Teraz chciała się w nim zatracić...Smakować je jak dojrzałe winogrona... Ten spokój...
         Sollan kolejny dzień czuwał przy nieprzytomnej Iskrze. Minęły już dwa tygodnie, a poprawa nie nastąpiła. Zatroskanym spojrzeniem ogarnął jej wymęczoną twarz. Podkrążone oczy nie poruszały się, jak w normalnym śnie, spierzchnięte usta były nieruchome. Delikatnie potarł opuszkami palców po nienaturalnie chłodnej skórze policzka. Westchnął. Do namiotu weszła Elli z miską wody i świeżymi opatrunkami. Nadeszła pora, by wyruszyć na polowanie. Odsunął dłoń. Zaczął podnosić się z miejsca, jednak w tym samym momencie ręka Iskry kurczowo zacisnęła się na jego nadgarstku.
- Elli ona chyba się budzi...- wyszeptał wzruszony.- Iskro... Iskierko... - przemawiał do niej spokojnym głosem.- Wracaj do nas... Tęsknimy za tobą...
         Iskra szła do źródła ciepła. Przyciągało ją i fascynowało. Otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą zaniepokojoną twarz przyjaciółki i intensywnie wpatrujące się w nią oczy wilka. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że należą do Sollana.
- Gdzie... Co się... Stalo... A ty... Tutaj?- Tysiące pytań kłębiły się w jej głowie.- Kiru...- Ogromna łza spłynęła po jej policzku- Czy on... Naprawdę?- zdołała wyszeptać.
- Kochanie uspokój się.- odparła Elli. Żal i wzruszenie ściskały jej gardło.- Na wszystko przyjdzie pora. A Kiru...- zawiesiła na moment głos- Tak... On nie żyje...
- Wiem... Krzyczałam, żeby wrócił do was... Ale nie posłuchał mnie... Chciał sam dopaść Króla... - próbowała tłumaczyć- I wtedy... To moja wina... Powinnam go chronić...- szloch powstrzymał jej dalsze słowa.
- Iskierko nie obwiniaj się. Sam odłączył się od grupy. Wiedział, co może się wydarzyć...- tłumaczyła Elli.
- Przecież walczyłaś z całych sił. Uratowałaś tyłek Shadowa! Gdyby nie ty to chłopaczek byłby dziś nieco zielony i gnijący!- dorzucił Sollan, po czym opuścił głowę, zamyślił się na chwilę i cicho dodał- Uratowałaś wtedy nas wszystkich...
            Żadne słowa nie mogły przynieść jej ukojenia. Jednakże poczuła ulgę, bo nikomu więcej nic się nie stało. Odwróciła się w stronę namiotu. Potrzebowała snu. On najlepiej leczył jej rany, nie tylko ciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz